Pilaster napisał(a):He, he. Humaniści nie tylko nie mają pojęcia o fizyce (jak to humaniści), ale i sami nigdy w życiu z niczego nie strzelali, nawet z łuku.Z ust mi to Pilaster wyjął. Brak z jego strony jakiekolwiek podstawowego zdrowego rozsądku jeżeli chodzi o celowanie przy użyciu broni miotającej faktycznie stawia pod znakiem zapytania to, czy humanista Pilaster korzystał kiedyś z łuku. Albo, chociażby, czy próbował w cokolwiek rzucić dzidą. Albo w ogóle cokolwiek trafić czymkolwiek.
pilaster napisał(a): Musi mieć dlatego, że lot pocisku balistycznego, czy to będzie strzała z łuku, czy pocisk z działa, odbywa się w ziemskim polu grawitacyjnym. A cokolwiek w nim się znajdzie ...spada z przyśpieszeniem ziemskim ok 10 m/s2 O ile zatem po pierwszej sekundzie lotu tor pocisku obniży się o ...5 metrów, o tyle po dwóch sekundach o ...20 metrów. po trzech sekundach już o 45 metrów. Typowy pocisk karabinowy leci z prędkością ok, 1 km/s, zatem o te 5 metrów opadnie po kilometrze. Ale nie strzała ze skorpiona, ma prędkość wylotową znacznie mniejszą. Zanim doleci do celu oddalonego o 100-200 metrów już minie sekunda czy dwie. Różnica między 1 sekundą, a 2 sekundami oznacza, pilaster przypomina, różnicę ... 15 metrów. Mniej wystarcza, aby całkowicie chybić. Mowa oczywiście o strzale poziomym. W strzale pod kątem, pocisk pod wpływem grawitacji częściowo opada w dół, częściowo ...zwalnia.Dziękuję, że Pilaster wyjaśnił, dlaczego jego wcześniejsza teza jest tak idiotyczna i dlaczego w obiekt poruszający się w górę, dół, lewo, prawo, o zmiennej szybkości i zmiennym torze lotu w dość bliskiej odległości od strzelca uniemożliwiającej dobre wycelowanie nieporęczną olbrzymią bronią (którą co chwilę trzeba obracać, nastawiać itd.) byłoby praktycznie niemożliwym trafić. Ma Pilaster rację - artyleria, jaką niewątpliwie jest balista, zupełnie nie nadaje się do strzelania do ruchomego celu latającego. No chyba, że będzie leciał centralnie w kierunku balisty, co wyeliminuje wiele czynników utrudniających oddanie strzału i, być może, umożliwi jej operatorowi trafienie.
Aby zatem celnie strzelić ze skorpiona (z karabinu maszynowego, czy jakiejkolwiek innej broni) do celu w powietrzu, należy dokładnie znać kąt strzału i odległość do celu (smoka). Ale jest jeszcze gorzej. Przy strzałach z broni palnej, prędkość poruszania się celu, atakującej piechoty, czy nawet kawalerii, jest znikoma w porównaniu z prędkością pocisku. Tak jednak nie jest przy strzelaniu ze skorpiona do smoka. smok porusza się z prędkością porównywalną, co do rzędu wielkości ze strzałą.
Zatem do wycelowania potrzebne są trzy parametry - kąt nachylenia broni, odległość od smoka i prędkość jego lotu. Potrzebne są nie tylko specjalne nastawiane celowniki (pod takim kątem strzelamy kiedy smok wypełni pierwszy krąg celownika, pod takim, kiedy wypełni drugi krąg, etc., ale i coś w rodzaju tabel artyleryjskich, oraz oczywiście doskonale wyćwiczona w obsługiwaniu tego wszystkiego obsługa.
Do tego dochodzi efekt psychologiczny. Ciekawe czy nasi humaniści daliby radę w ciągu sekund wszystkie te nastawy poprzeliczać, uwzględniając jeszcze poprawkę na wiatr, etc, widząc nadlatującego na wprost smoka i wiedząc że mają tylko jeden jedyny strzał a w przypadku pudła zostaną spaleni żywcem.
Cytat:Nawet drobna rana skrzydła uziemiłaby smoka w Westeros i uniemożliwiłaby mu powrót na Smoczą Skałę.Źródło takich rewelacji, sprzecznych z ustalonym dotąd kanonem fantasy i zdrowym rozsądkiem (bo dlaczego najmniejsze uszkodzenie największej i najbardziej podatnej na ataki części smoka miałoby go od razu uziemić, pozbawiając podstawowej przewagi w obronie lub ataku, jaką jest lot?).
Jeżeli Pilaster sądzi, że smoki w powietrzu utrzymuje sama siła nośna ich skrzydeł, to muszę Pilastra rozczarować.
pilaster napisał(a): Człowieka można zmotywować, do rzucenia się na wystające groty, ale żaden koń do zostania Winkelriedem namówić się nie da. Zawsze zatrzyma się przed ścianą włóczni, czy pik, albo skręci, albo przynajmniej zwolni.Rozumiem, że gdyby jeździec miał kopię, to koniowi byłoby lżej na duszy i mógłby normalnie zaszarżować, nie bojąc się przeszkody przed nim?
Według Pilastra konie w średniowieczu najwyraźniej służyły głównie do transportu żołnierzy do linii przeciwnika. Obawiam się, że było inaczej i konie bojowe były wytresowane do tego, by na widok przeszkody z ludzi nie zwalniać. Konie bojące się wejść w formację wroga nie powinny być używane do frontalnej szarży.Po to się przechodzi w czasie szarży do cwału, by wykorzystać impent samego konia, który ważąc wraz z jeźdźcem ok. 700 kg potrafi się rozpędzić do ok. 50-60 km/h. Pytanie jest inne - ilu jest Winkelriedów w przednim (i prawie że jedynym) szeregu, którzy trzymając w rękach włócznie nijak nie zdatne do zatrzymania konia chcieliby stać na drodze czegoś będące odpowiednikiem rozpędzonego do 60 km/h Fiata Seicento?
W średniowieczu głębokie formacje służyły wytraceniu przez kawalerię impetu, by można ją było zatrzymać - wtedy jest podatna.
Cytat:I owszem, smok został niejako zaprogramowany do określonego kierunku lotu, bo jako latający obiekt o dużej masie i stosunkowo niedużej powierzchni aeorodynamicznej, nie jest w stanie skręcić w miejscu, czy zmienić natychmiastowo kierunek lotu o 180 stopni.Smok miał wystarczająco dużo miejsca by np. polecieć trochę w bok, a następnie w drugą stronę. Ponadto to, że nie było potem jak wykorzystać smoka w bitwie, wynikało ze złego wykorzystania tejże "artylerii", której się użyło jedynie przez krótki moment przed uderzeniem głównych sił (a które uderzyły za wcześnie). Ponadto Denerys, jeżeli wiedziała cokolwiek o wojskowości Westeros (a wiedziała), to wiedziała również w jakim szyku będą siły Lannisterów.
Cytat:Zamiast tego skupił się na niszczeniu taborów, co właśnie było głównym celem Daynerys.Idiotyzmem było więc wykorzystywanie kawalerii w bitwie w której nie miała odegrać ona żadnej roli. Równie dobrze Denerys mogła sama zniszczyć tabory, bez narażania reszty armii na uszczerbek. Dość tego, zrobiłaby to dużo szybciej (konnica spowalniała smoka), uniemożliwiając Lannisterom przeniesienie części towaru.
"O gustach się nie dyskutuje; a ja twierdzę, że całe życie to kłótnia o gusta." (Nietzsche F.)

