Socjopapa napisał(a): A czym się objawiał ten big deal poza gadką?Jak zabiła samowolnie nie tego gościa, co trzeba, Jaqen wygłosił swoje pierdololo i łyknął truciznę, bo tylko "życie może być zapłatą za życie" (być może parafrazuję). Wszystko, co dzieje się na ekranie wskazuje, że ich ideologia powinna być dla nich big dealem. No chyba, że jego śmierć na ekranie w gruncie rzeczy wcale nie ma konsekwencji, a jest to tylko smoke and mirrors nie tylko dla Aryi, ale i dla widzów.
Socjopapa napisał(a): Wiem, nadmierny optymizm, ale liczę, że jednak ludziom bez twarzy przypadnie rola trochę większa niż nauczycieli magicznych jednorożców pozwalających zabić każdego w każdych warunkach. W tej sadze każdy ciągnie w swoją stronę - ciężko byłoby mi przyjąć, że akurat ludzie bez twarzy, którzy mieliby wszelkie zasoby, żeby być silnym graczem, postanawiają się ograniczać do zabijania za kasę.Ostatnio przy każdym tego typu przypływie optymizmu związanego z Grą o Tron zadaję sobie pytanie: Czy scenarzyści mają tu jakiś głęboki zamysł, który wypłaci się jakimś zmyślnym plot twistem później, czy może postawili na shock value?
Czy bezsensowny bieg wydarzeń z beztroską Aryą, kosami od Waif, i późniejszym pościgiem miały głębszy sens, czy po prostu w głupawy sposób strollowali widza, by myślał, że Arya z tego nie wyjdzie (bo wg własnych standardów realizmu ustalonych w tym świecie tak powinno się stać) i bardzo chcieli mieć zajebistą scenę pościgu?

