Dla odmiany teraz głupoty z odcinka 6, od tych najmniej dokuczliwych, do najbardziej monstrualnych.
1. Komandosi wysłani z niebezpieczną misją na terytorium bezlitosnego i straszliwego wroga idą sobie jak na piknik, bez żadnego ubezpieczenia, bez uważania na otoczenie, dla zabicia czasu dyskutując o filozofii, sztuce poezji, seksie, etyce, rzemiośle, etc..
2. Mimo wielokrotnego podkreślania faktu,że zombiaków można zabić za pomocą smoczego szkła, komandosi broni z obsydianu ...nie mają. A Gendry, co też jest wielokrotnie podkreślone, dźwiga potężny stalowy (!!!) młot, będący w tym momencie jedynie zawadą, którą na szczęście w chwili potrzeby porzuca. Mądrzej by zrobił, gdyby go w ogóle nie brał.
3 Typowe dla dokładnie całej produkcji filmowej na świecie, co nie oznacza że przez to mniej irytujące. Bohaterowie znajdujący się na ostrym mrozie, mimo, że przez głowę najszybciej traci się ciepło, nie noszą żadnych czapek, ani kapturów. Odwrotnością tej głupoty jest głupota z przeciwnym znakiem, czyli futrzasty strój Króla Północy w jakim Jon, bez żadnego widocznego dyskomfortu, paraduje w śródziemnomorskim klimacie Kings Landing w odcinku 7
4. "Maraton Gendrego" I nie chodzi o niego samego, bo jasne jest, że komandosi nie oddalili się zbyt daleko od Wschodniej Strażnicy, zatem Gendry nie miał do przebiegnięcia więcej niż 10-20 km, co mogło mu zająć godzinę - dwie. Ale czas na dotarcie kruka na Smoczą Skałę, potem powrotny lot smoka, (kilkaset kilometrów w obie strony) to musiałoby trwać znacznie dłużej, niż bohaterowie byliby w stanie odpierać ataki zombiaków na wyspie na jeziorze.
Powyższe cztery punkty pilaster przełknął jeszcze dość gładko, gorzej z następnymi
5. "Ben ex machina". Pojawienie się Bena Starka ni z tego, ni z owego. Gdzie on wcześniej był, co robił, kim lub czym się stał i w jaki sposób, wreszcie czym w tym czasie żywił swojego konia (sam jako umarlak może nie musiał niczego jeść) - nic z tego w wiarygodny sposób nie zostało wyjaśnione - potężny zgrzyt
6. No i wreszcie absolutny hit odcinka i całego sezonu, poważnie pretendujący do roli największego kiksa w całym serialu.
Jon, Który Wyszedł z Przerębla.
Dodajmy, po co najmniej kilku minutach wyszedł. Nie tylko, bez większego wysiłku (mimo że wszystkie podręczniki ratownictwa podkreślają, że jest to wyjątkowo trudne - samodzielne wydostanie się z przerębla) wyszedł, ale jeszcze wstał, otrząsnął się, wsiadł na konia i odjechał. I dojechał nie zamarznąwszy po drodze.
Gwoli ścisłości, w medycynie znane są przypadki uratowania ludzi wyciągniętych spod lodu, w skrajnym przypadku nawet po godzinie (sic!!!), ale zawsze chodziło o kogoś kto został właśnie wyciągnięty, a następnie poddany fachowej reanimacji.
Owszem, Jon jest wskrzeszonym przez kapłankę Rholla truposzem zatem, podobnie jak Dondarion musi z jakichś względów cieszyć się szczególnymi łaskami tego boga, o czym zresztą obaj wskrzeszeńcy zażarcie dyskutują.
Ale skill pingwina cesarskiego to doprawdy przesada.
1. Komandosi wysłani z niebezpieczną misją na terytorium bezlitosnego i straszliwego wroga idą sobie jak na piknik, bez żadnego ubezpieczenia, bez uważania na otoczenie, dla zabicia czasu dyskutując o filozofii, sztuce poezji, seksie, etyce, rzemiośle, etc..
2. Mimo wielokrotnego podkreślania faktu,że zombiaków można zabić za pomocą smoczego szkła, komandosi broni z obsydianu ...nie mają. A Gendry, co też jest wielokrotnie podkreślone, dźwiga potężny stalowy (!!!) młot, będący w tym momencie jedynie zawadą, którą na szczęście w chwili potrzeby porzuca. Mądrzej by zrobił, gdyby go w ogóle nie brał.
3 Typowe dla dokładnie całej produkcji filmowej na świecie, co nie oznacza że przez to mniej irytujące. Bohaterowie znajdujący się na ostrym mrozie, mimo, że przez głowę najszybciej traci się ciepło, nie noszą żadnych czapek, ani kapturów. Odwrotnością tej głupoty jest głupota z przeciwnym znakiem, czyli futrzasty strój Króla Północy w jakim Jon, bez żadnego widocznego dyskomfortu, paraduje w śródziemnomorskim klimacie Kings Landing w odcinku 7
4. "Maraton Gendrego" I nie chodzi o niego samego, bo jasne jest, że komandosi nie oddalili się zbyt daleko od Wschodniej Strażnicy, zatem Gendry nie miał do przebiegnięcia więcej niż 10-20 km, co mogło mu zająć godzinę - dwie. Ale czas na dotarcie kruka na Smoczą Skałę, potem powrotny lot smoka, (kilkaset kilometrów w obie strony) to musiałoby trwać znacznie dłużej, niż bohaterowie byliby w stanie odpierać ataki zombiaków na wyspie na jeziorze.
Powyższe cztery punkty pilaster przełknął jeszcze dość gładko, gorzej z następnymi
5. "Ben ex machina". Pojawienie się Bena Starka ni z tego, ni z owego. Gdzie on wcześniej był, co robił, kim lub czym się stał i w jaki sposób, wreszcie czym w tym czasie żywił swojego konia (sam jako umarlak może nie musiał niczego jeść) - nic z tego w wiarygodny sposób nie zostało wyjaśnione - potężny zgrzyt
6. No i wreszcie absolutny hit odcinka i całego sezonu, poważnie pretendujący do roli największego kiksa w całym serialu.
Jon, Który Wyszedł z Przerębla.
Dodajmy, po co najmniej kilku minutach wyszedł. Nie tylko, bez większego wysiłku (mimo że wszystkie podręczniki ratownictwa podkreślają, że jest to wyjątkowo trudne - samodzielne wydostanie się z przerębla) wyszedł, ale jeszcze wstał, otrząsnął się, wsiadł na konia i odjechał. I dojechał nie zamarznąwszy po drodze.
Gwoli ścisłości, w medycynie znane są przypadki uratowania ludzi wyciągniętych spod lodu, w skrajnym przypadku nawet po godzinie (sic!!!), ale zawsze chodziło o kogoś kto został właśnie wyciągnięty, a następnie poddany fachowej reanimacji.
Owszem, Jon jest wskrzeszonym przez kapłankę Rholla truposzem zatem, podobnie jak Dondarion musi z jakichś względów cieszyć się szczególnymi łaskami tego boga, o czym zresztą obaj wskrzeszeńcy zażarcie dyskutują.
Ale skill pingwina cesarskiego to doprawdy przesada.

