kmat,
).
Problemem nie jest sam Kaczyński, tylko mentalność znacznej części Polaków. To ona w sprzyjających okolicznościach sprokuruje nam IV Rzeszę Międzymorską.
A głęboko zakodowana i podszyta kompleksami nieufność do Zachodu, a także pretensje do niego o 1939? A trauma rozbiorów i prześladowań przez zaborców? A prawie pięć dekad peerelu, które wytworzyły specyficzną kombinację postaw cwaniacko-roszczeniowych?
Zbierz to wszystko do kupy, a okaże się że potencjał buntu i chęć odwołania się do "zbawcy narodu" nie są wcale mniejsze niż w weimarskich Niemczech. Jedno co na odróżnia, to rzeczywiście dobra sytuacja gospodarcza współczesnej Polski, ale nic nie jest wieczne.
Cytat:Fajno, tylko kilka lat temu to Kaczyński miał dwajścia parę procent poparcia. Narodowcy mają problem z przebiciem procenta. Kaj Rzym, kaj Krym.Miał, gdyż jest, albo na to pozuje, lightową wersją prawicowego nacjonalizmu. Oddali na niego głosy ci, którzy nie pragnęli rozrób na ulicach, tylko realnego przesunięcia Polski w prawo i na Wschód(taki paradoks
).Problemem nie jest sam Kaczyński, tylko mentalność znacznej części Polaków. To ona w sprzyjających okolicznościach sprokuruje nam IV Rzeszę Międzymorską.
Cytat:Wątpliwe, brak dobrego kulturowego podłoża. Nazizm w Niemczech takie miał - społeczeństwo zaprawione w pruskim militaryzmie, Hakacie, Kulturkampfie, etc. Hitler to właściwie ten tok myślenia doprowadzony do skrajności. Polskie podłoże to sięgający baroku ludowy katolicyzm w ksenofobicznej odmianie zmiksowany z sentymentami za PRLem. Z tego się będą rodzić Kaczyńskie, Macierewicze, Kukizy i Leppery, nie Bosaki i Holochery. Z narodowców z tym kulturowym podłożem najbliżej miał Bubel, i gdyby nie był w tak oczywisty sposób popieprzony to kto wie.. Ale ani homonormatywny inteligencik Winnicki zadumany nad dziełami zebranymi Dmowskiego, ani Marian Wpierdol Kowalski nie nawojują tu za wiele, za daleko od tego stoją.Oj, chyba nas nie doceniasz?
Brak też odpowiedniego typu frustracji w społeczeństwie, ani milionowego getta jakiejś kłopotliwej mniejszości jak muzułmanie czy Romowie, ani jakiejś traumy nad utraconymi terenami, podstawowym wrogiem jest inny Polak, nie jakiś obcy czy zaborca.
A głęboko zakodowana i podszyta kompleksami nieufność do Zachodu, a także pretensje do niego o 1939? A trauma rozbiorów i prześladowań przez zaborców? A prawie pięć dekad peerelu, które wytworzyły specyficzną kombinację postaw cwaniacko-roszczeniowych?
Zbierz to wszystko do kupy, a okaże się że potencjał buntu i chęć odwołania się do "zbawcy narodu" nie są wcale mniejsze niż w weimarskich Niemczech. Jedno co na odróżnia, to rzeczywiście dobra sytuacja gospodarcza współczesnej Polski, ale nic nie jest wieczne.

