Stoik napisał(a): Czy istnieje jakaś dziedzina - filozofii, teologii, nauki - w której się tego nie wymaga? Pytam, bo amoraliści zwykle narzucają realistom w takich dyskusjach wymagania, że chyba nie tylko moralność traci na obiektywizmie.Ktoś z nas się pogubił i to nie jestem ja. Nasza mała dyskusja wyszła od mojego pytania do Kilgore Trout 2 dlaczego istnienie dobra i zła jest oczywiste (i było to w kontekście odrzucania relatywizmu). O ile rozumiem argument, że przed pojęciem prawdy nie uciekniesz, o ile chcesz się jakoś komunikować, to nie widzę dlaczego odrzucenie dobra i zła miałoby być podobnie oczywiste. Jeśli Twoja lista ma przekonać, że dobro i zło istnieje, a żeby to zrobić, to wymagasz, by najpierw ktoś uznawał istnienie dobra i zła, to coś Twoja lista nie robi roboty

Stoik napisał(a): Komuś, to znaczy? Jeśli podobnym sobie to oczywiście, że nie. Jeśli ludzi z normalnym unerwieniem (z premedytacją) to tak. Pamiętaj, że ja nie bronię imperatywu kategorycznego czy czegoś w tym stylu.Nie wiem w takim razie czego bronisz, bo powyższe zajeżdża nadal relatywizmem.
Stoik napisał(a): To żaden subiektywizm, tylko stwierdzenie faktu (z którego powinności nie wynikają jak wiemy z Traktatu o naturze ludzkiej, Principii Ethiki i innych takich). Cały problem zdaje się wisieć na czymś dość banalnym - homonimii. Gdy mówię "dobrze" to nie mam na myśli tego samego odnosząc się do dobra sadysty i dobra moralnego. Czyli tego jak być powinno, co czasem skutkuje zatrzymaniem swoich partykularnych interesów w szeregu (od razu mówię, że egoizm randystów i innych przypadków obala dylemat więźnia, patrz Parfit, Racje i osoby). PS, nie muszą się zgadzać "wszyscy", bo zawsze by się znalazł ktoś uciekający w liberum veto dla lepszego samopoczucia.Tak to jest, gdy stosujesz swego rodzaju eklektyzm, bądź malenżowanie wszystkiego ze wszystkim, na wzór postmodernistycznego nurtu myśli filozoficznej. Gdyby chociaż matematycy zechcieli użyć aksjomatu wyboru ku większemu dobru, i rozmnożyć, niczym pewien powszechnie czczony starożytny wędrowny głosiciel Nowego Przymierza, żywność, by zakończyć głód na świecie, zamiast podwajać objętość tylko wirtualnych bytów (paradoks Banacha-Tarskiego)! Trudno zaspokoić się tylko aksjomat równości w wymiarze społecznym, aczkolwiek przynajmniej feministki I fali wydawały się być nim ukontentowane. Masz rację, wszak już Schopenhauer zauważył, że świat jest wolą i przedstawieniem, i tylko ego oraz fraudowski kompleks Edypa nie pozwalają nam uznać bezsensu życia wobec Wiecznego Powrotu (Heine, Nietzsche, Tako rzecze Zaratustra). Wszystko już było i powtórzyło się nieskończenie wiele razy, tylko nikt tego nie pamięta.
PS: Co za różnica, kto się zgadza, a kto nie, skoro wszystko jest tylko niczym cień rzucony na ścianę jaskini, a nie Istotą Rzeczy?

