ZaKotem napisał(a): Ależ zdarzało się nieraz, na przykład Mongołowie w XIII wieku całkowicie zniszczyli państwo Tungutow, większe i ludniejsze od ówczesnej Polski.Ale te tereny nadal są zaludnione przez ludność osiadłą. Mongołowie to tam raptem zniszczyli tangucką elitę, nie chiński plebs.
ZaKotem napisał(a): Ogólnie aż do czasów, gdy powszechność broni palnej wyrównała szanse, rolnicy nie mieli żadnych szans z koczownikami w środowisku stepowym.Mieli. Goci podbili Sarmatów, Gepidzi rozgonili Hunów, Słowianie wyrżnęli Awarów, Ruś zaorała Chazarię, Chiny rozbiły kilka stepowych imperiów na północy. Przykładów orania koczowników przez rolników jest sporo.
Koczownicy mają pewną ciekawą właściwość - mogą zmilitaryzować dużo większą część populacji niż rolnicy. Z jednej strony oznacza to większą siłę, z drugiej słabe rezerwy. Więc pokonać ich jest trudniej, ale jak już się uda, to jest to pogrom. Stąd ta specyfika stepowych imperiów które waliły się w gruzy po kilku przegranych bitwach. Takich np. Hunów wykończyły całe dwie bitwy: Pola Katalaunijskie, po których rozleciało się imperium, i Nedao, gdzie Gepidzi bez większego wysiłku wdeptali Hunów w glebę, a resztki pogonili z powrotem nad Wołgę.
ZaKotem napisał(a): Inna sprawa, że Dothrakowie nie bardzo realistycznie Martinowi wyszli.Ogólnie Martin ich opisał jak jakichś tolkienowskich orków. Coś takiego nie ma prawa się utrzymać, Dothrakowie po prostu sami by się wyrżnęli.
ZaKotem napisał(a): Na mój gust horda Dothraków powinna rozbić się nie tylko o jakichś Nieskalanych, ale o każdą wystarczająco liczną zbieraninę kmiotków z bambusowymi dzidami. Natomiast niewystarczająco liczna zbieranina kmiotków powinna po prostu skryć się za murami warowni i pierdzieć ogólnie w kierunku Dothraków, aż ich konie wyżrą całą trawę w okolicy i będą musieli sobie pójść, co nie potrwa długo w przypadku stu tysięcy koni (o wyzywieniu ich jeźdźców nie wspominając).Ano właśnie, piechota z pikami i po sprawie.

