pilaster napisał(a): Niedokładnie. Rozrost strefy polarnej, tundry i tajgi, odbywał się kosztem nie tropików, które praktycznie się wtedy nie zmieniały, tylko strefy umiarkowanej, która w trakcie glacjałów dramatycznie się kurczyła. Zatem miejsca, gdzie rolnicy mogliby uprawiać swoje uprawy byłoby bardzo skąpo, jeżeli w ogóle. Chyba żeby rolnictwo od razu powstało w tropikach, jak dzisiejsze afrykańskie, czy nowogwinejskie z odpowiednim tropikalnym zestawem uprawnych roślin.pilaster nie sądzi chyba, że prażona słońcem sawanna sąsiadowała z mroźną tajgą? Nic zlodowacenie nie zrobiło wszak dzikiej pszenicy, jeczmieniowi, ryżowi, winorośli... Wszystko to rosło po prostu nieco bliżej równika. Tak samo nie wyginęły dzikie kozy, owce, wielbłądy i tak dalej - czemu inaczej miałby się potoczyć los hodowlanych odmian roślin i zwierząt, które zresztą w początkach rolnictwa nie różniły się od dzikich?
Ale rolnictwo strefy umiarkowanej (pszenica, ryż, kukurydza, ziemniaki) zlodowacenia by nie przetrwało
Cytat:Swoją drogą to jest świetny materiał na powieść lub film. Taka eemiańska Atlantyda, może już nawet będąca w epoce żelaza, upadająca pod naporem lodów...
Potencjał całkowicie niewykorzystany.
To byłaby raczej saga obejmująca tysiąc lat, podczas których stare imperium stacza się w barbarzyństwo- ale jednocześnie daleko na południu powstają nowe, korzystając z ochłodzenia gorącego klimatu.


