Eee tam, nie wiem, co wy się tak tych pisiorów czepiacie. Przecież pracownik sklepu też powinien mieć prawo, by pójść w niedzielę z rodziną do kina, restauracji czy na lody
No właśnie wcale nie oczywiste. Przypominam, że Kościół swoim wiernym nie zakazuje wcale handlu w niedziele, tylko wykonywania prac niekoniecznych w niedziele. Trzeba naprawdę myśleć dziwnymi torami, by twierdzić, że praca biletera w kinie czy kelnera albo kucharza w restauracji jest bardziej konieczna, niż praca sprzedawcy w supermarkecie, gdzie ludzie kupują głównie żywność i inne artykuły pierwszej potrzeby. Powiedziałbym, że zakaz ten jest bezsensowny z punktu widzenia nauczania katolickiego, żeby nie powiedzieć że z nim sprzeczny.
Co do tego interesu - oj, wątpię. Jeśli hierarchia kościelna zostanie skojarzona z zakazem pracy w handlu w niedziele, to zyska sympatię jakiejś tam części sprzedawców, którzy w niedzielę pracować nie chcą, ale również niechęć tych, którzy tego chcą i potrzebują, a także znacznie większej liczby klientów. Ciekawe, jak się to odbije na frekwencji na mszach.
Dodam, że ja z rodzinką w niedziele nie bywam w kinie czy innych tego typu miejscach, zwykle odwiedzamy dziadków. Do restauracji w niedzielę też chodzimy tylko, gdy jesteśmy gdzieś na wakacjach. Nie domagam się jednak takiego zachowania od innych, nawet katolików, a już na pewno nie chciałbym tego nakazywać. Kiedy jednak okaże się, że w lodówce brakuje jakiegoś składnika do niedzielnego obiadu, nie mam problemu żeby pójść do marketu i go kupić. Myślę że to normalne podejście?
Swoją drogą, zastanawiam się, czy ktoś kto popiera zakaz handlu w niedziele pozostanie przy swoich poglądach, gdy się nagle w niedzielę okaże, że papier toaletowy jest w domu na wykończeniu
Patrz wyżej. Nie, regularnie się o tym nie słyszy, ja np. jeszcze w ogóle się nie spotkałem z takim tekstem na kazaniu, a przypuszczam, że bywam w kościele częściej niż ty
A poza tym: mało to herezji padło z ambony? Sam jestem w stanie podać przykłady, a słucham kazań z uwagą i rozumieniem od kilku lat zaledwie.
A co jest sprawą inną niż wiara, a co nie jest? Oto jest pytanie.
W moim przypadku: zakaz handlu NIE, uchodźcy NIE (w sensie sprowadzenie ich tu i utrzymywanie za pieniądze podatników, gdy takie rzeczy robi Kościół i organizacje charytatywne za pieniądze z datków to nie mam nic przeciwko).
Dziad Borowy napisał(a):Przypominam, że nie dyskutujemy o tym czy ustawa przygotowana przez Solidarność i przegłosowana przez PIS jest zgodna również z interesem KRK. Bo to jest przecież oczywiste. Nie dyskutujemy też o tym czy KRK popierał ten zakaz - bo to też jest oczywiste.
No właśnie wcale nie oczywiste. Przypominam, że Kościół swoim wiernym nie zakazuje wcale handlu w niedziele, tylko wykonywania prac niekoniecznych w niedziele. Trzeba naprawdę myśleć dziwnymi torami, by twierdzić, że praca biletera w kinie czy kelnera albo kucharza w restauracji jest bardziej konieczna, niż praca sprzedawcy w supermarkecie, gdzie ludzie kupują głównie żywność i inne artykuły pierwszej potrzeby. Powiedziałbym, że zakaz ten jest bezsensowny z punktu widzenia nauczania katolickiego, żeby nie powiedzieć że z nim sprzeczny.
Co do tego interesu - oj, wątpię. Jeśli hierarchia kościelna zostanie skojarzona z zakazem pracy w handlu w niedziele, to zyska sympatię jakiejś tam części sprzedawców, którzy w niedzielę pracować nie chcą, ale również niechęć tych, którzy tego chcą i potrzebują, a także znacznie większej liczby klientów. Ciekawe, jak się to odbije na frekwencji na mszach.
Dodam, że ja z rodzinką w niedziele nie bywam w kinie czy innych tego typu miejscach, zwykle odwiedzamy dziadków. Do restauracji w niedzielę też chodzimy tylko, gdy jesteśmy gdzieś na wakacjach. Nie domagam się jednak takiego zachowania od innych, nawet katolików, a już na pewno nie chciałbym tego nakazywać. Kiedy jednak okaże się, że w lodówce brakuje jakiegoś składnika do niedzielnego obiadu, nie mam problemu żeby pójść do marketu i go kupić. Myślę że to normalne podejście?
Swoją drogą, zastanawiam się, czy ktoś kto popiera zakaz handlu w niedziele pozostanie przy swoich poglądach, gdy się nagle w niedzielę okaże, że papier toaletowy jest w domu na wykończeniu
lumberjack napisał(a):W sumie, pierwszy raz w życiu, jestem skłonny przyznać Exeterowi trochę racji. Bywam na mszach w miarę regularnie i co jakiś czas słyszę napomnienia księdza z ambony, że sklepy powinny być w niedzielę zamknięte. Jeśli każdy ksiądz w każdej wiosce i w każdym mieście regularnie wygłasza stanowisko kościoła w tej sprawie, to niewykluczone, że decyzja PiSu jest podyktowana chęcią przypodobania się katolickiemu elektoratowi. Byłaby to więc sytuacja, w której socjalizm i kościół podają sobie ręce.
Patrz wyżej. Nie, regularnie się o tym nie słyszy, ja np. jeszcze w ogóle się nie spotkałem z takim tekstem na kazaniu, a przypuszczam, że bywam w kościele częściej niż ty
A poza tym: mało to herezji padło z ambony? Sam jestem w stanie podać przykłady, a słucham kazań z uwagą i rozumieniem od kilku lat zaledwie.byczydzien napisał(a):To w koncu ksieza powinni sie wypowiadac i mieszac w sprawach innych niz wiara, czy nie?
A co jest sprawą inną niż wiara, a co nie jest? Oto jest pytanie.
Cytat:Jak do takich deklaracji podchodza katolicy?
Zakaz handlu TAK, uchodzcy NIE?
W moim przypadku: zakaz handlu NIE, uchodźcy NIE (w sensie sprowadzenie ich tu i utrzymywanie za pieniądze podatników, gdy takie rzeczy robi Kościół i organizacje charytatywne za pieniądze z datków to nie mam nic przeciwko).
