Na moje to po prostu jest tak. MM to sprawny korpoludek, który zawsze wie na czyich plecach można wyleźć na szczyt. JK po prostu młodemu korposczurkowi dał się uwieść.
Inna możliwość - JK dał się ponieść skłonnościom sadystycznym i teraz upokarza nawet własne zaplecze, żeby pokazać że może.
Oczywiście z punktu widzenia PiSu jest to błąd. Przeciętny wyborca jedynie słusznych zachodzi teraz pewnie w głowę, dlaczego JK premierem zrobił Rysia Petru. Do tego już się zaczyna gadanie, że MM jak jeszcze bankowi prezesował, kredyty frankowe rozdawał na tony, a jako minister uwalił dudapomoc dla frankowiczów.
Co do sukcesji - JK może mieć w partii władzę absolutną, ale w tej kwestii nie ma nic do gadania. Tak samo jak nie miał Lenin czy Piłsudski. O sukcesji zdecyduje siła, a MM własnej siły nie ma, jedynie stojącą za nim siłę JK, ale ta po odejściu nadprezesa przecież zniknie.
Inna możliwość - JK dał się ponieść skłonnościom sadystycznym i teraz upokarza nawet własne zaplecze, żeby pokazać że może.
Oczywiście z punktu widzenia PiSu jest to błąd. Przeciętny wyborca jedynie słusznych zachodzi teraz pewnie w głowę, dlaczego JK premierem zrobił Rysia Petru. Do tego już się zaczyna gadanie, że MM jak jeszcze bankowi prezesował, kredyty frankowe rozdawał na tony, a jako minister uwalił dudapomoc dla frankowiczów.
Co do sukcesji - JK może mieć w partii władzę absolutną, ale w tej kwestii nie ma nic do gadania. Tak samo jak nie miał Lenin czy Piłsudski. O sukcesji zdecyduje siła, a MM własnej siły nie ma, jedynie stojącą za nim siłę JK, ale ta po odejściu nadprezesa przecież zniknie.
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.

