Powód ostatnich ruchów prezesa jest prosty i oczywisty:
"PiS dawno przeszedł cienką czerwoną linię, za którą „władzy nie oddamy nigdy”. Nie oddadzą, bo już nie mogą. Skala kumoterstwa, korupcji i zwykłej grabieży na majątku państwowym jest tak wielka, że nikt nie zdecyduje się na ryzyko długoletniego więzienia."
Dlaczego wymienił Szydło na Morawieckiego?
Dlatego:
"Szansą na powstrzymanie marszu Kaczyńskiego ku prywatyzacji Polski są międzynarodowe sankcje. Kaczyński się ich boi. To dlatego wymienił dyspozycyjną i lubianą Beatę Szydło na kontrowersyjnego dla pisowskiego aparatu i wyborców Mateusza Morawieckiego. Naiwnie wierzy, że Morawiecki jako człowiek obyty w świecie, mówiący obcymi językami, o szerokich znajomościach jest w stanie odwlec widmo sankcji. Tylko dlatego prezes podjął ogromne ryzyko wojny domowej we własnych szeregach i gwałtownej utraty popularności, która tę wojnę jeszcze zaostrzy."
Całość tu:
Dziś jajka, jutro na rządowe limuzyny polecą kamienie. Wiem, że jest to po myśli prezesa
szczególnie polecam, zwłaszcza Socjo, a i innym zwolennikom tezy o "zaprzaństwie":
"Domagajmy się sankcji!
Dlatego jedyną siłą, której Kaczyński się boi, są chłopi, a jedyną realną groźbą, która może modyfikować jego parcie do autorytarnej władzy jest wprowadzenie dotkliwych finansowych sankcji przez Unię Europejską, które mogą tych chłopów rozwścieczyć. Polska jest jednym z najbardziej euro-entuzjastycznych krajów w Europie. Gdyby nagle funduszy zabrakło, Polacy mogliby opowiedzieć się za Unią, demokracją i dobrobytem a przeciw własnemu rządowi. I tego jedynie obawia się Jarosław Kaczyński. Dlatego dzisiaj każdy polski patriota, każdy, komu na sercu leży los wolności, każdy, kto chce uniknąć przemocy i krwi na ulicach, powinien głośno domagać się sankcji wobec rządu w Warszawie. Poza polityczną kalkulacją mam po temu dwa argumenty natury moralnej. Po pierwsze - za przykładem prawicy - odrzućmy polityczną poprawność. Nie dajmy sobie kneblować ust sloganami o Targowicy i donoszeniu. Europa to także nasza ojczyzna. Musimy mobilizować naszych europosłów, by walczyli o nasze podstawowe wolności obywatelskie i prawa. Po drugie, powiedzmy to głośno, wyraźnie i bez cienia wstydu: wartości są ważniejsze niż pieniądze! Tylko groźba sankcji jest w stanie powstrzymać dążenie do ustanowienia autorytarnego reżimu nad Wisłą. Domagajmy się sankcji! Wolność nie ma ceny!"
"PiS dawno przeszedł cienką czerwoną linię, za którą „władzy nie oddamy nigdy”. Nie oddadzą, bo już nie mogą. Skala kumoterstwa, korupcji i zwykłej grabieży na majątku państwowym jest tak wielka, że nikt nie zdecyduje się na ryzyko długoletniego więzienia."
Dlaczego wymienił Szydło na Morawieckiego?
Dlatego:
"Szansą na powstrzymanie marszu Kaczyńskiego ku prywatyzacji Polski są międzynarodowe sankcje. Kaczyński się ich boi. To dlatego wymienił dyspozycyjną i lubianą Beatę Szydło na kontrowersyjnego dla pisowskiego aparatu i wyborców Mateusza Morawieckiego. Naiwnie wierzy, że Morawiecki jako człowiek obyty w świecie, mówiący obcymi językami, o szerokich znajomościach jest w stanie odwlec widmo sankcji. Tylko dlatego prezes podjął ogromne ryzyko wojny domowej we własnych szeregach i gwałtownej utraty popularności, która tę wojnę jeszcze zaostrzy."
Całość tu:
Dziś jajka, jutro na rządowe limuzyny polecą kamienie. Wiem, że jest to po myśli prezesa
szczególnie polecam, zwłaszcza Socjo, a i innym zwolennikom tezy o "zaprzaństwie":
"Domagajmy się sankcji!
Dlatego jedyną siłą, której Kaczyński się boi, są chłopi, a jedyną realną groźbą, która może modyfikować jego parcie do autorytarnej władzy jest wprowadzenie dotkliwych finansowych sankcji przez Unię Europejską, które mogą tych chłopów rozwścieczyć. Polska jest jednym z najbardziej euro-entuzjastycznych krajów w Europie. Gdyby nagle funduszy zabrakło, Polacy mogliby opowiedzieć się za Unią, demokracją i dobrobytem a przeciw własnemu rządowi. I tego jedynie obawia się Jarosław Kaczyński. Dlatego dzisiaj każdy polski patriota, każdy, komu na sercu leży los wolności, każdy, kto chce uniknąć przemocy i krwi na ulicach, powinien głośno domagać się sankcji wobec rządu w Warszawie. Poza polityczną kalkulacją mam po temu dwa argumenty natury moralnej. Po pierwsze - za przykładem prawicy - odrzućmy polityczną poprawność. Nie dajmy sobie kneblować ust sloganami o Targowicy i donoszeniu. Europa to także nasza ojczyzna. Musimy mobilizować naszych europosłów, by walczyli o nasze podstawowe wolności obywatelskie i prawa. Po drugie, powiedzmy to głośno, wyraźnie i bez cienia wstydu: wartości są ważniejsze niż pieniądze! Tylko groźba sankcji jest w stanie powstrzymać dążenie do ustanowienia autorytarnego reżimu nad Wisłą. Domagajmy się sankcji! Wolność nie ma ceny!"

