Na pewno strażnicy poczuwali się do gorliwej pomocy. Zasadniczą kwestią jest to, dlaczego gościu nawet nie próbował samodzielnie pchnąć (nie wiem czy tam jest wzniesienie) a poprosić poszedł od razu strażników, a nie najbliższych przechodniów. Błaha sprawa, ale zabawna. Koleś się tłumaczy jak nieodpowiedzialne dziecko.
The Phillrond napisał(a):(...)W moim umyśle nadczłowiekiem jawi się ten, kogo nie gnębi strach przed nieuniknionym i kto dąży do harmonijnego rozwoju ze świadomością stanu rzeczy
“What warrior is it?”
“A lost soul who has finished his battles somewhere on this planet. A pitiful soul who could not find his way to the lofty realm where the Great Spirit awaits us all.”
.

