Wczorajsza rekonstrukcja rządu wydaje się być "przełomowa", wręcz "rewolucyjna". Pisze to w cudzysłowie, bo faktycznie o żadnej rewolucji nie może być mowy. To po co była ta zmiana?
Powszechnie się uważa jakoby te dymisje były dobrym gestem w stronę Brukseli. Ale to tylko część prawdy. Bruksela dyplomatycznie daje jedynie początkowy kredyt zaufania. Trzeba sobie jasno powiedzieć, że nikogo tam nie interesuje kto jest marionetką Kaczyńskiego, lecz to, jakie kroki zostaną podjęte przez nowych ministrów wraz ze zmianą wizerunkową rządu. Obecny stan rzeczy jest taki, że artykuł 7. został uruchomiony i jest ryzyko odebrania Polsce prawa głosu w RE, wyegzekwowania procedury praworządności oraz ograniczenia środków z nowej ramy finansowej. Z wyrokiem ETS istnieje realna groźba sankcji za wycinkę Puszczy Białowieskiej. A premier Morawiecki w swoim exposé jasno dał do zrozumienia, iż będzie respektować wyrok trybunału. Dlatego minister Szyszko musiał opuścić rząd. Następny odstrzelony - minister zdrowia Radziwiłł nie dość, że notorycznie ignorował problem rezydentów, to jeszcze przyłapano go na kłamstwie jakoby sam nigdy nie strajkował. Po prostu PR-owski strzał w głowę. Biedaka ministra Waszczykowskiego przerosły obowiązki, których się podjął. I zrezygnowany udał się do San Escobar. Szefa MON-u pokonała własna paranoja i dezinformacja. No bo gdzie są te obiecane drony, Black Hawki i okręty podwodne? Jedynym prawdziwym jego dokonaniem jest, jak na rewolucjonistę przystało, "rozwałka" armii. Nie zdymisjonowano natomiast ministra sprawiedliwości Ziobry, co jest koronnym dowodem na to, że rząd nie zamierza słuchać się Brukseli w kwestii przestrzegania samorządności i cała ta wolta obliczona jest na odwrócenie uwagi od prawdziwych intencji rządu.
Do kogo zatem była adresowana rekonstrukcja rządu? Zmiana adresowana była do miękkiego elektoratu PiS, któremu przeszkadzali zdymisjonowani ministrowie. Miękki elektorat PiS to ten, który rozczarował się rządami PO czy niemocą lewicy i wybrał koalicje PiS. Elektorat, który nie widzi w dzisiejszej opozycji realnej siły politycznej. Elektorat, który w znacznej mierze został przekupiony 500+ i stanowi prawdziwy fundament wyborców PiS. Zbliża się czas wyborów samorządowych - ważnego egzaminu dla rządu. Plan A zakłada, że ciemny lud kupi kontrowersyjnych ministrów schowanych w szafie i będzie tak samo jak w 2015. Natomiast plan B zakłada manipulacje rządu przy ordynacji wyborczej i przyklepanie wyników wyborów przez kontrolowany przez siebie Sąd Najwyższy.
Niekoniecznie. Sprawa trafi do komisji i zostanie na jakiś czas "zamrożona". Gdy PiS uzna za właściwy moment, Ordo Iuris wystosuje własny projekt zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej, a posłuszny TK to przyklepie. Tak to widzę.
Powszechnie się uważa jakoby te dymisje były dobrym gestem w stronę Brukseli. Ale to tylko część prawdy. Bruksela dyplomatycznie daje jedynie początkowy kredyt zaufania. Trzeba sobie jasno powiedzieć, że nikogo tam nie interesuje kto jest marionetką Kaczyńskiego, lecz to, jakie kroki zostaną podjęte przez nowych ministrów wraz ze zmianą wizerunkową rządu. Obecny stan rzeczy jest taki, że artykuł 7. został uruchomiony i jest ryzyko odebrania Polsce prawa głosu w RE, wyegzekwowania procedury praworządności oraz ograniczenia środków z nowej ramy finansowej. Z wyrokiem ETS istnieje realna groźba sankcji za wycinkę Puszczy Białowieskiej. A premier Morawiecki w swoim exposé jasno dał do zrozumienia, iż będzie respektować wyrok trybunału. Dlatego minister Szyszko musiał opuścić rząd. Następny odstrzelony - minister zdrowia Radziwiłł nie dość, że notorycznie ignorował problem rezydentów, to jeszcze przyłapano go na kłamstwie jakoby sam nigdy nie strajkował. Po prostu PR-owski strzał w głowę. Biedaka ministra Waszczykowskiego przerosły obowiązki, których się podjął. I zrezygnowany udał się do San Escobar. Szefa MON-u pokonała własna paranoja i dezinformacja. No bo gdzie są te obiecane drony, Black Hawki i okręty podwodne? Jedynym prawdziwym jego dokonaniem jest, jak na rewolucjonistę przystało, "rozwałka" armii. Nie zdymisjonowano natomiast ministra sprawiedliwości Ziobry, co jest koronnym dowodem na to, że rząd nie zamierza słuchać się Brukseli w kwestii przestrzegania samorządności i cała ta wolta obliczona jest na odwrócenie uwagi od prawdziwych intencji rządu.
Do kogo zatem była adresowana rekonstrukcja rządu? Zmiana adresowana była do miękkiego elektoratu PiS, któremu przeszkadzali zdymisjonowani ministrowie. Miękki elektorat PiS to ten, który rozczarował się rządami PO czy niemocą lewicy i wybrał koalicje PiS. Elektorat, który nie widzi w dzisiejszej opozycji realnej siły politycznej. Elektorat, który w znacznej mierze został przekupiony 500+ i stanowi prawdziwy fundament wyborców PiS. Zbliża się czas wyborów samorządowych - ważnego egzaminu dla rządu. Plan A zakłada, że ciemny lud kupi kontrowersyjnych ministrów schowanych w szafie i będzie tak samo jak w 2015. Natomiast plan B zakłada manipulacje rządu przy ordynacji wyborczej i przyklepanie wyników wyborów przez kontrolowany przez siebie Sąd Najwyższy.
DziadBorowy napisał(a): Z drugiej strony patrząc na to od strony polityki jeżeli rekonstrukcja rządu miała faktycznie pchnąć PIS w kierunku takim w jakim szła późna PO i przyciągnąć umiarkowany elektorat to zaostrzenie przepisów aborcyjnych byłoby raczej strzałem w kolano. No chyba, że ma być to ukłon dla betonu, który jest w żałobie po odwołaniu świrów.
Niekoniecznie. Sprawa trafi do komisji i zostanie na jakiś czas "zamrożona". Gdy PiS uzna za właściwy moment, Ordo Iuris wystosuje własny projekt zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej, a posłuszny TK to przyklepie. Tak to widzę.
Diejenigen, die entscheiden, sind nicht gewählt, und diejenigen, die gewählt werden, haben nichts zu entscheiden - Horst Seehofer, CSU.

