http://wyborcza.pl/duzyformat/7,127290,2...towal.html
Czyli jak wyglądają egzorcyzmy w Polsce:
W sumie i na tym forum zdarzały się przypadki typków, którzy wmawiali innym opętanie.
Czyli jak wyglądają egzorcyzmy w Polsce:
Cytat:Podczas modlitw Irena wpadała w swoje dziwne stany. Najpierw czuła lęk, mówiła księdzu, że musi wyjść, bo źle się czuje, a on powtarzał, że to szatan, który jest wielkim oszustem, chce uciec od modlitwy. Potem krzyczała i klęła. Starała się uciec z sali, wyrywała się i rzucała.
Więc ksiądz M. zaczął zapraszać do salki innych księży, żeby pomogli ją przytrzymać. Czasem było ich nawet kilku – być może nawet osoby świeckie, w zwykłych ubraniach. Zawsze mężczyźni. Każdy miał swój pomysł, żeby coś dodać do egzorcyzmu. Przywiązywali ją do kaloryfera, tak że waliła w niego głową, kładli się na niej i przygniatali całym ciałem, tak że nie mogła się ruszyć, miała wrażenie, że ustaje jej krążenie. Wkładali ręce pod ubranie, które zsuwało się podczas szamotaniny, tak że czasem była właściwie naga (mówili, że diabeł boi się dotyku kapłańskich rąk). Wcierali w miejsca intymne święte oleje (mówili, że piersi i pochwa to miejsca najbardziej narażone na działanie diabła). Ksiądz M. całował ją w usta (mówił, że to „pocałunek Ducha Świętego”). Inny ksiądz, kolega M., był szczególnie brutalny: łapał ją za gardło i dusił, wykręcał rękę i trzymał ją przez wiele godzin, aż zsiniała. Protestowała, błagała, żeby przestali, ale wciąż słyszała tylko, że to głos diabła.
Egzorcyzmy wydłużały się. Czasem trwały codziennie przez dziesięć godzin. Czekała tylko na moment, aż opadnie z sił, wtedy księża robili przerwę. Rozmawiali, niektórzy palili papierosy. Na głos komentowali jej ciało. „Fajne cycki, niezła dupa” – słyszała. Ksiądz M. opowiadał innym o rzeczach, które usłyszał od niej w trakcie spowiedzi.
Dziś Irena nie pamięta, jak ksiądz nawiązał kontakt z jej rodzicami. Czy poprosił, żeby mama odebrała ją po jednej z sesji? Czy mama zobaczyła, że wraca do domu cała w siniakach, z kołtunami we włosach, a jej ubrania są sztywne od świętych olejów, krwi (często podczas egzorcyzmów przegryzała sobie wargę), moczu (księża nie wypuszczali jej do toalety, mówili, że diabeł w ten sposób chce uciec) i wymusiła na córce wyznanie, że chodzi do księdza?
Nawet jeżeli rodzice się o nią martwili, to ksiądz M. rozwiał wszelkie wątpliwości. Wywarł na nich bardzo dobre wrażenie – pewny siebie, charyzmatyczny. Spokojnie wytłumaczył, że ich 16-letnia córka ma poważne problemy z demonami. (...)
Kiedy była już po maturze, rodzice zaczęli wozić ją od jednego egzorcysty do drugiego. Z dwóch lat, które nastąpiły potem, Irena niewiele pamięta. Mylą jej się daty i miejsca, stałe jest tylko uczucie rezygnacji.
Nie wszyscy księża byli brutalni. Zdarzali się tacy, którzy pytali, czy mogą nad nią odprawić egzorcyzm. Mówiła, że nie, i na tym się kończyło. Zdarzali się tacy, którzy przywiązywali ją do krzesła i wiadrami lali na nią wodę święconą.
Ale i tacy jak ksiądz P. w kościele na południu Polski, który zaprowadził ją do małej, dziwnej sali, gdzie stało łóżko z pasami. Było w niej dwóch księży i kilka czy kilkanaście świeckich osób. Wszyscy razem głośno się modlili. Kiedy leżała już na łóżku skrępowana pasami, księża ruszyli, żeby obciąć jej paznokcie. Ksiądz P. przestraszył się, że go podrapie. Używali nożyczek chirurgicznych, a ona zaciskała dłonie w pięści, więc lała się krew. Potem w rytmie modlitw wkładali jej do ust krzyż, żeby przyjęła Chrystusa. Czuła, jak krew leci z dziąseł. Kiedy już otworzyli jej usta tym krzyżem jak otwieraczem, zatkali nos i lali do ust wodę egzorcyzmowaną. Nie mogła oddychać, myślała, że się utopi. Miała odruchy wymiotne i dławiła się, a nie mogła nawet przechylić głowy.
Potem położyli jej kustodium, małą metalową monstrancję, na piersiach i naciskali mocno, aż wyskoczyły siniaki.
Te egzorcyzmy trwały wiele dni, a w tym czasie mieszkała z rodzicami w pensjonacie u znajomego księdza P. W przerwach usiłowała skontaktować się z kolegą, prosiła, żeby przyjechał i ją zabrał. Okazało się, że podsłuchano tę rozmowę. Plan się nie powiódł.
W sumie i na tym forum zdarzały się przypadki typków, którzy wmawiali innym opętanie.
Dopóki rodzimy się i umieramy, póki światło jest w nas, warto się wkurwiać, trzeba się wkurwiać! Wciąż i wciąż od nowa.

