Quinque napisał(a): Galahad, rozumiem. Ale i tak nie przeskoczysz wątpliwości które będziesz miał(jak każdy na ziemi. Niezależnie od wyznania czy jego braku) do końca żywota. Dlatego osobiście preferuje, podejście umiarkowane bez patetycznych deklaracji i innych szopek. In wyżej jesteś tym boleśniejszy upadek i rozczarowanie
Tyle, że ja sobie wątpliwości po trochu rozpracowywałem. I doszedłem do wniosku, że po pierwsze wiara nie jest nieracjonalna. Jest aprioryczna i uwarunkowująca tj. generuje inne postawy niż niewiara, a po drugie daje realne efekty. Nie definiowałem jakoś ściśle Boga tylko przyjąłem pewne spektrum prawdopodobnych tez (kim jest i tak pewnie nie da się rozumem pojąć) i z każdej mańki wychodziło mi to samo tj., że Bóg nie jest żadną przeszkodą w rozumieniu świata, w niczym nie przeszkadza, mam podstawy do tego, żeby uznać Jego istnienie i koniec końców przyjęcie istnienia jest dla mnie dobre. A potem po prostu trafiło mi się solidne utwierdzenie w tej perspektywie. I tyle. Od dłuższego czasu nie mam wątpliwości co do istnienia. Jak już jakieś mam to są nieco innej natury. Ale do ateizmu czy agnostycyzmu nie ma szans żebym wrócił. Po prostu dwoma drogami doszedłem do wniosku, że Bóg jest.
Cytat: I wciąż uważam, że nie da się wyargumentować kwestii istnienia Boga w dyskusji.
Udowodnić czegoś z gruntu nieudowodnialnego się i owszem, nie da. Ale nie zawężać Boga do tylko jednej jakiejś swojej wizji czy definicji to już i owszem. A takie przyjęcie, przynajmniej w moim wypadku doprowadziło do skokowego wzrostu prawdopodobieństwa istnienia Boga. A potem do otwartego umysłu doszło utwierdzające mnie w nim doświadczenie. I jestem rad z takiego rezultatu.
Sebastian Flak

