ehhh... Quinque wie o co chodzi.
kwestia istnienia Boga jest po prostu bezsensowna. Cały świat wygląda tak jakby Boga nie było wcale, nie ma takich rzeczy jak cuda, modlitwy nie działają (przynajmniej te o uzdrowienie, co udowodniono), religie przedstawiają niedorzeczny obraz Boga, a praktycznie cała ludzka wiedza o swiecie sprowadza się do tego, że wszystko to, co wierzący przypisują stwórcy wydarzyło się i powstało samodzielnie. Stwierdzenie, że nie istnieje żaden czynnik transcendentny jest w świetle tego sensowne i intuicyjne(abstrahując od tego czy prawdziwie i że nie można tego sprawdzić).
Skoro zaś Bóg istnieje, i to jeszcze taki co daje ludziom potocznie zwane życie wieczne - to najzwyczajniej w świecie nie rozumiem dlaczego jest jakimś bytem niedostępnym dla naszych zmysłów, po co nas umieścił tutaj, zamiast od razu w tej lepszej rzeczywistości, dlaczego w ogóle tą naszą stworzył w tak nadmiarowy sposób - jedna galaktyka wystarczyłaby ludzkości aż do śmierci termicznej wszechświata (jeśli kiedykolwiek ruszy się poza US), poza tym cały kosmos był niezamieszkany przez istoty rozumne przez większy czas swojego istnienia. Zupełnie tak jakby istnienie ludzkości było efektem ubocznym a nie celem jego istnienia. To po prostu jest chłopsko-rozumowo bezsensowne w zestawieniu z tym co wiemy o świecie. Quinque mówi, że Bóg deistyczny, czyli taki, który stworzył wszechświat ale ma to gdzies jest idiotyczny. To Bóg niedeistyczny, który zachowuje się jakby właśnie był Bogiem deistów musi być jeszcze bardziej idiotyczny (podążając Q-owym tropem myślenia).
Chyba każdy ateista (teista pewnie nie) zgodzi się, że to absurd
kwestia istnienia Boga jest po prostu bezsensowna. Cały świat wygląda tak jakby Boga nie było wcale, nie ma takich rzeczy jak cuda, modlitwy nie działają (przynajmniej te o uzdrowienie, co udowodniono), religie przedstawiają niedorzeczny obraz Boga, a praktycznie cała ludzka wiedza o swiecie sprowadza się do tego, że wszystko to, co wierzący przypisują stwórcy wydarzyło się i powstało samodzielnie. Stwierdzenie, że nie istnieje żaden czynnik transcendentny jest w świetle tego sensowne i intuicyjne(abstrahując od tego czy prawdziwie i że nie można tego sprawdzić).
Skoro zaś Bóg istnieje, i to jeszcze taki co daje ludziom potocznie zwane życie wieczne - to najzwyczajniej w świecie nie rozumiem dlaczego jest jakimś bytem niedostępnym dla naszych zmysłów, po co nas umieścił tutaj, zamiast od razu w tej lepszej rzeczywistości, dlaczego w ogóle tą naszą stworzył w tak nadmiarowy sposób - jedna galaktyka wystarczyłaby ludzkości aż do śmierci termicznej wszechświata (jeśli kiedykolwiek ruszy się poza US), poza tym cały kosmos był niezamieszkany przez istoty rozumne przez większy czas swojego istnienia. Zupełnie tak jakby istnienie ludzkości było efektem ubocznym a nie celem jego istnienia. To po prostu jest chłopsko-rozumowo bezsensowne w zestawieniu z tym co wiemy o świecie. Quinque mówi, że Bóg deistyczny, czyli taki, który stworzył wszechświat ale ma to gdzies jest idiotyczny. To Bóg niedeistyczny, który zachowuje się jakby właśnie był Bogiem deistów musi być jeszcze bardziej idiotyczny (podążając Q-owym tropem myślenia).
Chyba każdy ateista (teista pewnie nie) zgodzi się, że to absurd
I hear the roar of big machine
Two worlds and in between
Hot metal and methedrine
I hear empire down
Two worlds and in between
Hot metal and methedrine
I hear empire down

