Cytat:Zagraniczne banki dyskryminują polskie sklepy? "Toczy się wojna ekonomiczna"
"Dobrze, że został odzyskany bank Pekao, wówczas jest większa szansa na to, że ten bank nie będzie w jakiś sposób negatywny traktował kapitału polskiego" - pisze o kredytowaniu polskich sieci spożywczych prof. Eryk Łon, członek Rady Polityki Pieniężnej. W swojej najnowszej książce "Patriotyzm gospodarczy" zaznacza, że obecnie trwa wojna ekonomiczna i musimy prowadzić bój o polski handel. Czy rzeczywiście jest się czego obawiać?
Repolonizacja banku Pekao, czyli odzyskanie przez stronę polską w akcjonariacie pozycji większościowej (wcześniej bank należał do włoskiego UniCredit) służy profesorowi jako przykład bardzo dobrze wykonanej pracy w zakresie patriotyzmy gospodarczego. - Odzyskanie kontroli polskiej nad bankiem Pekao to wielkie osiągnięcie - pisze prof. Eryk Łon w książce "Patriotyzm gospodarczy". Dlaczego jest to jego zdaniem tak ważne?
Zagraniczne banki nie chcą kredytować polskich sklepów?
Według członka Rady Polityki Pieniężnej dzięki repolonizacji "polscy handlowcy mogą mieć łatwiejszy dostęp do kredytu bankowego".
W książce czytamy, że "jeżeli instytucje polskie mają kontrole nad udzielaniem kredytów, to zawsze jest większa szansa, że przedsiębiorstwa polskie o polskim kapitale nie będą traktowane gorzej".
Prof. Łon jako przykład przytacza pracę doktorską dr Krystyny Sobczak, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu:
W tej pracy stwierdziła, że determinanty rozwoju przedsiębiorstw o kapitale polskim i zagranicznym są podobne. Jednak są pewne różnice. Jedną z tych różnic jest dostęp od kapitału. Przedsiębiorstwa zagraniczne mają w tej mierze łatwiej, a polskie o wiele trudniej. Dlatego tak ważne jest odzyskanie kontroli nad bankiem Pekao, także z punktu widzenia polskiego handlu.
- To ważne, bo tę trwającą wojnę ekonomiczną musimy wygrać - dodaje. Jednak szczegółów nie ujawnia.
Zdaniem prof. Łona nawet kiosk "Ruchu" jest bastionem polskości. (padłem na cycki jak to przeczytałem. Retoryka poprzedniej epoki - przyp. Żarłak) - Każdy taki sklep to jest, można powiedzieć, współczesny "Chrobry" gospodarczy, czy współczesny "Wóz Drzymały" - wychwala rodzimą przedsiębiorczość Łon. Jego zdaniem polonizacja powinna postępować, choć opór (jak np. w przypadku mediów) może być bardzo znaczący, a polski rybek handlowy jest zdominowany przez zagraniczne sieci. - To powinno się zmienić - postuluje.
Zagraniczne banki złe, a polskie dobre? "Bzdura"
Co na to przedstawiciele zagranicznego sektora bankowego? Na nasze pytanie, czy rzeczywiście faworyzują niepolski kapitał, lekko się uśmiechają. - To kompletna bzdura. Po co mielibyśmy coś takiego robić? - pyta się wysoko postawiony pracownik departamentu odpowiadającego za kredyty korporacyjne w jednym z banków z niemieckim kapitałem. Po namyśle jednak padają ostrzejsze słowa.
- Jeśli ktoś myśli, że bank, gdzie 99 proc. załogi stanowią Polacy, gdzie członkowie zarządu są Polakami, jest wielkim koniem trojańskim i agentem innego państwa, który chce upadku polskich firm, to postrzeganie tej osoby jest zawirusowane jakąś chorą ideologią - denerwuje się.
Kolejna osoba, tym razem z francuskiego banku: Banki są w Polsce, aby zarabiać. Na czym zarabiamy? M.in. na kredytach i prowizjach. Musielibyśmy chcieć strzelić sobie w stopę, aby złośliwie odrzucać wnioski polskich przedsiębiorstw. Pochodzenie kapitału nie ma w świetle naszych procedur najmniejszego znaczenia.
Ale dodaje zaraz, że często się zdarzało, iż wnioski o kredytowanie szczególnie w średnich i małych firm są słabo przygotowane.
- Widać różnicę w know-how i obyciu biznesowym między rodzimymi w pełni z polskim kapitałem, a zagranicznymi firmami lub po części z obcym inwestorem. Choć teraz to się bardzo zmienia, to jeszcze kilkanaście miesięcy temu przychodzili do nas polscy mali i średni przedsiębiorcy z wnioskiem o kredyt inwestycyjny. Problem polegał na tym, że kapitał zakładowy był prawie żaden, firmy budowały swoje wizje na podstawie nierealnych założeń, a wiedza na temat wymagań takiego kredytowania była prawie żadna - argumentuje, wyjaśniając, że obecnie coraz większa liczba mniejszych firm korzysta już z doradców, bądź przepływ informacji jest znacznie lepszy, a same wnioski są "wyraźnie lepiej przygotowane".
- Może stąd utarło się przekonanie, że sporo wniosków odrzucaliśmy, ale to było winą wyśrubowanych procedur, a nie naszego widzimisię - tłumaczy.
całość
https://businessinsider.com.pl/firmy/zar...on/7nwcpll
The Phillrond napisał(a):(...)W moim umyśle nadczłowiekiem jawi się ten, kogo nie gnębi strach przed nieuniknionym i kto dąży do harmonijnego rozwoju ze świadomością stanu rzeczy
“What warrior is it?”
“A lost soul who has finished his battles somewhere on this planet. A pitiful soul who could not find his way to the lofty realm where the Great Spirit awaits us all.”
.

