ZaKotem napisał(a):lumberjack napisał(a): Demokracja jest wtedy kiedy spłukany menel spod budki z piwem i bogaty profesor ekonomii mają takie samo prawo do decydowania o wyborze partii rządzącej.
Formalnie tak. Tylko, że społeczeństwo demokratyczne to nie jest przypadkowa kupa ludzi obijających się o siebie jak cząsteczki gazu. Profesor ma jeden głos i menel ma jeden głos - ale profesor może przekonać do swoich poglądów tysiąc albo i milion ludzi. W tym meneli. A menel przekona co najwyżej drugiego menela, a pewnie i to nie. Mają więc bardzo różną siłę polityczną. Pod warunkiem, że profesor włoży w to wysiłek, że będzie mu zależało na realnym kontakcie z ludnością. Bo jak nie - to demokracja gnije. Dlatego demokracja działa dobrze tylko w społeczeństwie egalitarnym, gdzie żadna licząca się grupa nie uważa się za arystokrację oddzieloną kulturowym murem od większości społeczeństwa, którego nie odróżnia od meneli. (A budek z piwem nie ma w Polsce od lat 90 - trzeba mieć srogi izolator, żeby tego nie zauważyć). Tym bardziej porażają mnie pomysły wprowadzenia prawnej nierówności, jakie uwielbia prawica. Wtedy dopiero elyta będzie mogła odetchnąć i udawać, że poza nimi ludzi nie ma, tylko bydło.
Serio? Dlaczego zatem jak do tej pory, żaden profesor nie przekonał meneli, że lepiej być uczciwym człowiekiem niż menelem? Skoro możliwość jest to dlaczego nikt z niej nie korzysta?
Sebastian Flak

