pilaster napisał(a): 1. Wprowadzenie opłaty za oddanie głosu w wyborach. Najlepiej w wysokości ceny flaszki najtańszego alkoholu (w Polsce jakieś 10 zł), tak aby nawet biednych było stać, ale żeby mieli też alternatywę - głosuję albo mogę sobie kupić wino marki wino.Ależ przecież czas - to pieniądz. Zdobycie jakichkolwiek pieniędzy wiąże się z jakimś wysiłkiem i tylko dlatego pieniądze są cenne. Udanie się na głosowanie również jest związane z wysiłkiem, który dałoby się nawet przeliczyć na pieniądze. I tak samo, jak człowiek ma wybór: postarać się zarobić dychę, czy poczekać, a nuż dycha sama przyjdzie, tak i ma wybór: ruszyć dupę, nawet jak leje, i iść głosować na najmniejsze zło, albo dać se siana i mieć nadzieję, że jakoś będzie, a czas ten poświęcić na coś bardziej satysfakcjonującego, choćby i picie wina. I połowa społeczeństwa w istocie wybiera tę drugą możliwość. Lenie i obiboki wcale nie głosują na populistów, bo to dka nich za duży wysiłek.
Cytat:2. Akt głosowania mógłby być czynnością maksymalnie skomplikowaną, trudną i wymagającą intelektualnie. Wtedy głosy najgłupszych rozłożą się losowo, a o wynikach będą decydować ci, należący do górnych decyli. Swego czasu taki system wypróbowano w USA, gdzie Al Gore miał więcej zwolenników niż George Bush, ale za to głupszych, nie potrafiących prawidłowo wypełnić karty do głosowania.To wydaje mi się rozsądniejsze, ale jakie konkretne rozwiązanie pilaster by sobie wyobrażał? Jaki sposób głosowania uniemożliwiłby świadome głosowanie niezbyt lotnie myślącemu, ale za to partyjnie zdyscyplinowanemu wyborcy, który będzie ściśle trzymał się otrzymanej od guru instrukcji, jaki znaczek w jakim miejscu postawić?

