znaLezczyni napisał(a): Jako egalitarystka (w miarę) wierząca w wolność, równość i odrobinę braterstwa (siostrzeństwa)
Wolność i równość nie występują w naturze jednocześnie. Wolność to możliwość podejmowania decyzji i ponoszenia ich konsekwencji. W skutek tego mechanizmu, ci wszyscy, którzy podjęli decyzje przynoszące korzyść windują swoją pozycję powyżej tych, którzy podejmowania decyzji zaniechali lub wybrali źle. Tak więc z jakiej płaszczyzny by nie patrzeć nie istnieje równość tam gdzie wyniki nie prowadzi do jednakowego rozwoju możliwości. A wolność działania właśnie do tego prowadzi. Hasło chwytliwe, ale bez sensu.
Cytat:Nie mam ciągot do wykluczania nikogo, patrzenia z góry, oceniania człowieczeństwa czy obywatelstwa danej osoby na podstawie majątku, szeroko rozumianego dorobku, wykształcenia itd.
A ktoś ujmuje tutaj cokolwiek z człowieczeństwa komu innemu? Mamy fajne liberalne czasy. Każdy na wstępie oprócz bagażu genetycznego (na który nie ma wpływu albo ma niewielki) dostaje gamę możliwości i o ile jest zdrowy to startuje z pułapu podobnego do innych urodzonych w podobnych warunkach. I fakt, że sam marnuje te możliwości, że przystaje do sobie podobnych marnotrawców świadczy o tym, że najzwyczajniej jest głupi. Głupota to cecha bardzo ludzka. I serio nie rozumiem po co komuś kto nie potrafi ogarnąć tak niewielkiego poletka jakim jest jego własne życie, prawo do decydowania o poletkach innych osób. I to w sposób niewspółmierny do możliwości jakie sam sobie wytworzył.
Cytat:Ci z powyższych wypowiadających się, którzy szafowali słowem menel, powinni być moim zdaniem nieco ostrożniejsi - człowiek (raczej) nie wie, gdzie skończy, życie bywa zaskakujące, a historie niektórych owych meneli jeszcze bardziej.
Ja na przykład, jako jeden z szafujących oceniam to nie tylko na podstawie "parytetu wysiłku", ale i własnych obserwacji. Mogę być nieobiektywny, ale do obiektywności własnych opinii nie aspiruję. I np. sympatycznym wydaje mi się troska o innych, natomiast za naiwność uznaję jej zbyt szerokie ekstrapolowanie.A na takiej naiwności chętnie żerują wszyscy ci którzy mają interes w wykorzystaniu kogoś to może im poświęcić jakiś cenny zasób. Dlaczego im na to pozwalać? Ja widzę wyraźną różnicę pomiędzy kimś kto potrzebuje pomocy i na nią zasługuje a kimś kto chce ją wyłudzić dla własnej wygody. I z mojego punktu widzenia kogoś kto jest naiwny należy zostawić do momentu, aż sam się sparzy. Ale nie widzę powodu, aby decyzyjność ludzi kierujących się tylko emocjami, nawet w zamierzeniu szlachetnymi, była przedkładana nad logiczne ekstrapolowanie skutków własnych decyzji. Krótko mówiąc pomoc powinna płynąć z własnej inicjatywy a nie od przymuszania do niej innych.
Cytat:Jak już napisałam, nie mam ochoty niczyjego czynnego prawa wyborczego ograniczać,
A ja mam. Są ludzie, którzy podejmują decyzje, a ich niefortunne i nieprzewidziane przezeń konsekwencje chcą cedować na innych, aby tylko sami tychże konsekwencji nie odczuli. I są ludzie, którzy chcą mieszkań, utrzymania i wygód a nie chcą na nie zarobić. Są ludzie, którzy potrafią przeżyć bezmyślnie kilkadziesiąt lat swojego dorosłego życia. I dla mnie miernikiem wartości jakiegokolwiek życia jest to jakie decyzje ludzie podejmują. I jeżeli w decyzyjności trend jest pozytywny to bilans życia musi wyjść in plus. I vice versa.
Cytat:gdybym natomiast ochotę miała, wybrałabym zupełnie inny czynnik: malkontenctwo.
Identycznie jak ja czy Lumber
Cytat:Gdybym chciała ograniczyć prawo wyborcze, to ze względu na procent narzekania w ogólnych wypowiedziach. Żołądek mi się czasem przewraca, jak czytam/ słucham, jak jest źle - źli politycy, zła praca (osobom narzekającym na ciężką pracę wydaje się, że gros ludzi dostaje pieniądze za nic, a tylko oni naprawdę pracują?), złe prawo, wszystko złe, meneli menelowaci, itd.
Ale wiesz kto jest zawsze zadowolony?

Cytat:Ale jeśli u kogoś głownie czytam/ słucham narzekanie, to sobie myślę: weź coś zrób chłopie/kobieto ze sobą, zamiast narzekać. Jeśli ktoś nie umie pozytywnego, w miarę szczęśliwego życia ułożyć sobie, dlaczego miałby głosować/ układać go innym?
Ale - jak napisałam - nie chcę nikogo wykluczać. Niech więc narzekacze sobie narzekają i głosują.
Jest też kwestia tego na co się narzeka i z jakiego powodu. Narzekanie i krytyka to dwie różne sprawy ale się zazębiają. Jest szereg osób, powiedziałbym, ze nawet większość, która jest kompletnie bezkrytyczna i łyka każdą ściemę jak pelikany, natomiast nie przestaje narzekać i właśnie krytykować wszystko i wszystkich, w dodatku jeszcze im bardziej zgnoją, zepsują czy oczernią tym lepsze ich samopoczucie. Żadna to tajemnica, że co masz w sercu to i na języku, a jak ktoś ma "zewnętrzne" poczucie własnej wartości to albo się będzie podporządkowywał temu co inni wymyślą, aby się poczuć akceptowanym, albo będzie innych pomniejszał, ażeby we własnych oczach urosnąć.
Sęk w tym, że krytyka jako narzędzie poznawcze jest nieodłączna. Osobiście nie znoszę ludzi wiecznie zadowolonych z siebie. Jak dla mnie żeby utrzymać realny obraz świata trzeba krytykować wszystko. A siebie i własny punkt widzenia chyba najczęściej. I ja sobie zdaję sprawę, że dla otoczenia to jest niezbyt przyjemne, ale albo się myśli albo przyswaja cudze zdania.
Sebastian Flak

