Trochę o Sycharze w nowym DF:
http://wyborcza.pl/duzyformat/7,127290,2...czyli.html
Czyli jak katolickie stowarzyszenia robią ludziom wodę z mózgu.
http://wyborcza.pl/duzyformat/7,127290,2...czyli.html
Cytat:Kalendarzyk
Dla Pawła comiesięczne spotkania w knajpie z Adamem i Wiktorem są jak terapia. Lubi się wygadać. Ma 36 lat, jest barczysty, silny. Ale kiedy mówi kolegom o żonie, ma łzy w oczach.
Mogłoby się wydawać, że Paweł osiągnął spełnienie. Poślubił cudowną kobietę, urodziły się dzieci, prowadzi firmę, stać go na wyjazd z rodziną do spa i jeszcze na zabranie teściowej, by wieczorami zajmowała się wnukami. Jego żona Marta dba o siebie. Chodzi nawet na siłownię. Jest towarzyska. Nie pracuje. I tak ma co robić w domu z dwójką dzieci. Ale to zawężenie wywołało u niej znudzenie. Odmiany szuka w Kościele. Zaczyna od Odnowy w Duchu Świętym.
– Ani przed, ani po ślubie nie chodziliśmy co niedzielę do kościoła. A tu nagle żona wychodzi w tygodniu na spotkania modlitewne. Zdziwiło mnie to, ale nie przeszkadzało. Nie przeszkadzało mi również, gdy wprowadziła modlitwę przed snem. Siedzieliśmy na łóżku, otwierała Pismo Święte i kazała mi czytać na głos słowo Pana.
Ale Marcie przeszkadza, że Paweł w sobotę wypija dwa piwa. Kłócą się o to – on podnosi głos, ona wzywa policję. Mówi mu: „Teraz wypijasz dwa, później będziesz pił dziesięć. To grzech zniewolenia!”. Przeszkadza jej także, że nie chodzi z nią na Odnowę w Duchu Świętym. Skarży się nowym przyjaciółkom. Doradzają, że skoro ma takie problemy, to powinna pójść do Sychar.
Po kilku tygodniach w Sychar Marta wciąż nie pozwala Pawłowi pić piwa i wymaga pacierza wieczornego. A pigułki antykoncepcyjne zastępuje kalendarzykiem małżeńskim.
– Nie poinformowała mnie, że przerzuciła się na kalendarzyk. Źle go prowadziła i zaszła w trzecią ciążę. Tłumaczyła, że Bóg chce, żeby rodziła więcej dzieci. Ale ja nie chciałem.
Izolowanie
Marta stawia w Sychar 12 kroków.
– 12 kroków to program terapeutyczny używany w pracy z alkoholikami. Ale i w kryzysach małżeńskich – mówi Paweł.
Marta co tydzień w kilkuosobowej grupie skarży się na problemy rodzinne i słabą wiarę męża. Prowadząca grupę 12 kroków psychoterapeutka Beata T. proponuje jej dodatkową terapię w swoim gabinecie.
– Żona poprosiła, bym z nią poszedł. Poszedłem. Psychoterapeutka zapraszała mnie także na warsztaty 12 kroków. Nawet dostałem od niej przepisany ręcznie psalm i książkę „Czym miłość nie jest”. Na warsztaty się nie zgodziłem, na terapię w jej gabinecie – owszem. Nie wytrzymałem, kiedy zaczęła wiercić w moim dzieciństwie. Powiedziała, że powinienem się odciąć od rodziców, bo zrobili mi krzywdę. A krzywdą było to, że ojciec wyjechał na dwa lata do pracy w ZSRR, zaś mama czasami zostawiała mnie u babci pod Lublinem, bo sama też harowała. Psychoterapeutka wparła mi, że rodzice mnie opuścili. Nie dawało mi to spokoju, pojechałem do nich: „Słuchajcie, jak to było, kiedy miałem sześć lat?”. Biedni rodzice musieli mi się tłumaczyć, dlaczego tak harowali. Przestałem chodzić do Beaty T. Żona nie przestała. Psychoterapeutka zasugerowała jej, żeby mnie odizolowała.
Odnowa
Paweł wraca z pracy. W przedpokoju zastaje walizki, żonę i zmieszane dzieci. Spodziewał się, że pewnego dnia Marta go spakuje, bo pisała mu o tym w listach, ale nie spodziewał się, że tak szybko. Pisała też, że wszystkie ich kłopoty biorą się stąd, że Paweł nie chce się poddać działaniu Boga. Tym poddaniem miały być między innymi regularne wizyty u psychoterapeutki Beaty.
Paweł siedzi wieczorami w wynajętym mieszkaniu i zastanawia się, jak dorównać rozmodlonej żonie
Czy wystarczy, jeśli pójdzie w wakacje na pielgrzymkę do Częstochowy?
Czy wystarczy, jeśli codziennie będzie czytał synom Biblię?
Czy wystarczy, jeśli co drugi dzień będzie chodził na mszę?
Czy będzie dojrzalszym katolikiem, jeśli zapisze się do męskiej róży różańcowej?
Dlaczego nie wystarczy tylko to, że tak bardzo kocha żonę?
Zapisuje się do Odnowy w Duchu Świętym. Ale nie podoba mu się wspólna modlitwa, podczas której niektórzy padają na podłogę pod ciężarem zstępującego Ducha Świętego albo w przypływie bożej mocy mówią w dziwnym języku. Przestaje tam chodzić. Marta na to: „Jak ja mogę ci zaufać, skoro znowu zawiodłeś Boga?”. Więc Paweł nadal wynajmuje mieszkanie i zastanawia się, czy kiedykolwiek wystarczająco uwierzy, przez co spodoba się żonie.
Paweł: – Żona mówi mi, że zdaje sobie sprawę, że stawia mnie w trudnej sytuacji. Ale dzięki temu po śmierci staniemy jako jedno przed Bogiem. Jednak mnie bardziej interesuje to, co tu i teraz. Bo tu i teraz moi synowie tęsknią za mną. Zawożę ich do szkoły i odbieram, a później znikam. Jak opiekunka do dzieci.
Czyli jak katolickie stowarzyszenia robią ludziom wodę z mózgu.
Dopóki rodzimy się i umieramy, póki światło jest w nas, warto się wkurwiać, trzeba się wkurwiać! Wciąż i wciąż od nowa.

