Przepis miałby może jakiś sens, gdyby równolegle narzucić partiom zmiany w statutach wymuszające głęboką decentralizację. Bo tak to faktycznie jest głosowanie na prezesów sklonowanych w ilości zależnej od uzyskanych głosów.
A martwić się nie ma co, bo przepis nie wejdzie, PiS sam za wielu posłów nie stracił, a różne takie odejścia z innych partii chętnie rozgrywał.
A martwić się nie ma co, bo przepis nie wejdzie, PiS sam za wielu posłów nie stracił, a różne takie odejścia z innych partii chętnie rozgrywał.
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.

