ZaKotem napisał(a):To ma sens jak najbardziej, tylko że właśnie tych inplusów nie widać. Korzyści psycho-fizycznych nie widzę ani w małej skali (moich krewnych-i-znajomych) ani w dużej (brak zauważalnych różnic między stanem zdrowia Polaków i Czechów, a powinny być widoczne w statystyce, gdyby religijność miała znaczenie).A bo to chyba zależy od konstrukcji neuropsychicznej danego delikwenta. Jak ktoś, wzorem towarzyszów X i Abramowskiego, wyraża żal, że nie może być automatem, to będzie doszukiwał się tylko różnic w obiektywnie mierzalnych wskaźnikach i to takich, co przekładają się na zdolność do harówki automatycznej w call-center czy innym piekle kapitalizmu. Ale religijność, czy raczej czynność wierzenia, niekoniecznie musi dawać tak mierzalne efekty. Po prostu: niektórzy ludzie subiektywnie czują się z wierzeniem lepiej, niż bez wierzenia. Żeby to wykryć i przenieść w sferę intersubiektywną, trzeba najpierw wiedzieć, jak i o co pytać.

Osobna sprawa: wczoraj na witrynie astrologicznej (sic!) wyhaczyłem link do eseju Dukaja sprzed pięciu lat, gdzie on raportuje w nim między innymi takie coś, że życzliwość wobec bliźniego (chrześcijaństwo chyba zaleca, nie?) ma przełożenie via nerw błędny na kondycję zdrowotną delikwenta. Ustęp 23., od nagłówka a teraz przekręć wstęgę Moebiusa.
