ZaKotem napisał(a): A czemuż to ma tak nie być? Przecież "cechy umożliwiające skuteczne polowanie" mogą mieć wiele innych zastosowań. Na przykład pazury kota służą nie tylko do skutecznego łapania myszy, ale i do walki z innymi kotami, jak również do spierdzielania na drzewo przed psem.Ale P. inaczej widzi motor ewolucji:
Cytat z P. z 13.01.2-18: "Równie ważna jest konkurencja wewnątrzgatunkowa. Wśród drapieżników, ten, który jest najskuteczniejszym łowcą, ma tez największy sukces rozrodczy." i dalej cytat z 22.01.2018: "W każdym kolejnym pokoleniu gatunek drapieżników będzie mniej liczny, ale coraz sprawniejszy łowiecko – aż do wymarcia włącznie"
ZaKotem napisał(a): Takiego konsensusu rzeczywiście nie ma, bo byłby to niezwykły Ko incydent, gdyby koty szablozębne wymarły akurat w czasie, gdy konkurować musiały z innym bardzo skutecznym drapieżnikiem. Ale nawet, jeśli nie wymarły z powodu "zbytniej skuteczności", to co by wykluczało taką możliwość?.Nie nie ZaKocie, P. twierdzi, że gatunki te wymarły bo ich ewolucja je samozaorała:
Cytat z tekstu "Ważka w bursztynie" autorstwa P.: "Drapieżniki bowiem zbyt w polowaniu skuteczne, redukują tym samym swoją liczebność, zwiększając prawdopodobieństwo wymarcia, co spotkało liczne gatunki szablastozębnych kotów, czy gigantyczne rekiny – megalodony."
ZaKotem napisał(a): Śmierć kota jest wynikiem stosowania strategii "jeśli coś wielkiego zbliża się do ciebie prostopadle i jest oddalone o jakieś piec metrów, to nie przejmuj się, zdążysz przebiec bez problemu".I wszystko byłoby OK, gdyby Pilaster wierzył, że zachowania mogą być nieprzystosowawczym skutkiem ubocznym cech przystosowawczych. Np wierzyłby w altruistyczne zachowania, które byłyby skutkiem ubocznym empatii, która sama w sobie jest przystosowawcza bo pozwala odczytywać intencje innych osobników i wykorzystywać je do celów egoistycznych. P. jednak stanowczo uważa że coś takiego jest niemożliwe i altruizm nie może istnieć bo jest nieprzystosowawczy. Czyli wracając do naszego przykładu z kotami, zdaniem P. albo koty nie wskakują pod samochody, bo to nieprzystosowawcze a coś takiego istnieć w przyrodzie nie może, albo wskakują, ale jest to jakaś przystosowawcza strategia (np redukując ilość osobników, służą przetrwaniu krewniaków).
ZaKotem napisał(a): Strategia legalisty nie na tym polega, że osobniki dzielą się po połowie, ale na tym, że zasób przypada temu, kto jest "w prawie". W przyrodzie taką strategię przyjmują zwierzęta terytorialne, a terytorializm można uznać za zalążek prawa własności. Np. większosc ptaków nie bije się o dobre miejsce na gniazdo, wystarczy, że jego właściciel oznajmi "to moje" i jest to dla innych wystarczający powod, aby poszukać gdzie indziej.Musze przyznać, że zastosowałem skrót myślowy, niezrozumiały dla osób niezapoznanych z publicystyka kolegi P. Kolega P. założył sobie, że jak wszyscy będą sobie wzajemnie ustępować to znajdą się w strefie "legalizmu". Z tego wynika, że P. utożsamia legalizm z obopólnym ustępstwem, choć w innych tekstach je odróżnia i ogólnie ma w tym temacie spory bałagan.
Ale nawet pomijając tę kwestię i skupiając się jedynie na sposobie w jaki P. widzi strategię legalisty, to idąc dalej Twoim przykładem, twierdzi on, że każdy ptak stosujący strategię legalisty ma 50% szansy na zdobycie gniazda, bo sama natura legalizmu sprawia, że każdy ma równe szanse. A z tego co piszesz ptak, który przyleciał pierwszy ma 100% sansy na znalezienie gniazda, a każdy który przyleciał gdy wszystkie miejsca są już zajęte, 0%.

