Wyimki z wywiadu (czyli o dziadostwie słów kilka):
Szlus.
Cytat:Państwo bez mózgu. Polska ma zbyt małe zasoby kapitału intelektualnego [WYWIAD]
Ustawy o IPN oraz sądownictwie to ostatnie przykłady ustanowionego prawa, które łączy dogmatyzm i swojskie „jakoś to będzie”. Dlaczego tak trudno idzie nam poważne traktowanie zagadnień, które dotyczą wspólnoty?
To wynik niskiej skłonności do pogłębionej analizy. Wyraźnie daje o sobie znać brak dyscypliny myślenia. Dochodzi do tego kształt relacji społecznych, które są konfrontacyjne i wsparte fatalizmem – co ma być, to będzie. Równolegle obserwujemy proces dewaluacji znaczenia dobra wspólnego.
(...)
Ale to dla nich opłacalne.
Wyborczo tak. A to oznacza, że politycy zakładają, że na dłuższą metę państwa w Polsce ma nie być. Bo jak inaczej można oceniać sytuację, gdy jedna partia wprowadza rozwiązania wbrew innym w sprawach, w których powinien być ramowy konsensus, jak w zakresie polityki edukacji, zdrowia czy wymiaru sprawiedliwości. Klasa polityczna pozostaje w swoistym antypaństwowym transie czy wręcz amoku i nie jest już chyba w stanie się zatrzymać. Tworzy warunki, w których nie można niczego analizować w kategoriach związków przyczynowo- skutkowych, politycy są już w stanie tylko moralizować i bezrefleksyjnie snuć odrealnione wizje odnowy państwa. Przy okazji odbierają wiarę w to, że Polskę można racjonalnie „umeblować”. Mamy do czynienia ze szczególną postacią antyintelektualizmu.
Czyli?
Niechęci do pogłębionego myślenia, ograniczenia rozumowania do stereotypów, mądrości ludowych. Konsekwencją tego jest malejąca zdolność do pojmowania otoczenia, w tym wspólnego rozumienia podstawowych pojęć, zdarzeń i symboli. Nie weryfikujemy wiedzy, nie konfrontujemy opinii z faktami. Stąd tyle u nas górnolotnych monologów zamiast dialogu, nierealnych wizji zamiast przetestowanych projektów działań. A współczesne państwo, jeśli ma być sprawne, musi dysponować olbrzymimi zasobami kapitału intelektualnego. Zwykle akumuluje go administracja publiczna, think tanki czy szkoły wyższe. U nas problemem jest to, że administracja sama w sobie ma niski potencjał analityczny
(...)
Brzmi to, jakbyśmy jechali na gapę w skomplikowanych międzynarodowych realiach. Powstają projekty i polityki, które bardziej przypominają spekulacje, niż dobrze przygotowany plan działania.
Nie może być inaczej, jeśli zaniedbujemy kapitał analityczny. Więc nie jest przypadkiem to, że po 1990 r. dość szybko zaczęliśmy tracić strategiczną podmiotowość w polityce rozwojowej. Naszym politykom i analitykom z trudnością przychodzi uczestnictwo w dyskusjach strategicznych, które mają miejsce w Unii Europejskiej.
(...)
Ale jakaś wiedza przy okazji chyba powstaje?
Tak, ale nie magazynujemy tej wiedzy, tylko tracimy ją i potem wytwarzamy od nowa, często za ciężkie pieniądze. W wielu urzędach jest duża rotacja urzędników. Kilka lat temu wykonywałem badania w Ministerstwie Zdrowia dotyczące zarządzania strategicznego w systemie zdrowia. Okazało się, że w niektórych departamentach skład wymieniał się w ciągu 3–4 lat. Na niektóre pytania o działania resortu sprzed 2–3 lat nikt nie mógł mi odpowiedzieć, bo wszyscy byli nowi. Zatracona została pamięć instytucjonalna.
http://www.gazetaprawna.pl/artykuly/1122...kiego.html
Szlus.
The Phillrond napisał(a):(...)W moim umyśle nadczłowiekiem jawi się ten, kogo nie gnębi strach przed nieuniknionym i kto dąży do harmonijnego rozwoju ze świadomością stanu rzeczy
“What warrior is it?”
“A lost soul who has finished his battles somewhere on this planet. A pitiful soul who could not find his way to the lofty realm where the Great Spirit awaits us all.”
.

