Jest to jakaś interpretacja. Dodałbym tylko, że gdyby świętojebliwi nie separowali w ten sposób swoich autentycznie pobożnych intelektualistów od motłochu i tych, którzy motłoch karmili łakociami zastępczymi, żeby sobie porządzić, to dymy ze skazańców smażonych w ryczących bykach spiżowych wdychalibyśmy po dziś dzień.
I to z lubością.
I to z lubością.
