Christoff napisał(a): W międzyczasie pojawiło się już podsumowanie lat 1923-1924. Zapraszam: http://chronofilmoteka.blogspot.com/2018...-1923.html
Lloyda oglądałem i opisałem "Jeszcze wyżej!" i "Ach te dziewczęta". A akurat dzisiaj będę oglądał "Niech żyje sport". Wolę go od Keatona. Keaton jest spoko, ale jednak stawia głównie na gagi, a Lloyd ma bardziej rozbudowane fabuły.
Najlepszą komedią do tej pory była Chaplina "Gorączka złota". Sceny z głodującymi poszukiwaczami złota - wieczerza z buta, Chaplin jako kurczak - to mistrzostwo świata.
Muszę sobie sprawdzić Lloyda. Ja lubię slapstick, jest taki szczery, że mam do niego słabość. Ale ta scena z wejściem w ekran mnie zaskoczyła. Bardzo fajna. Muszą sobie teraz zobaczyć pierwowzór, o którym wspomniałeś w recenzji.
Ostatnio widziałem Park Jurajski z 1925 r. Niezły. Bardziej fantastyczny od Spielbergowego. Co by nie sądzić o nim, to nie wiedzieli tyle na temat genetyki co 70 lat później. : )
A przeglądałem sobie niektóre notki na blogu i zainteresowała mnie opowieść o Nibelungach. Włączyłem sobie , ale po obejrzeniu fragmentu stwierdziłem, że to jednak nie dla mnie. No i strasznie długie to jest, choć kostiumy i inscenizacje są ciekawe. Muszę się kiedyś bliżej przyjrzeć kinu niemieckiemu lat 20.
The Phillrond napisał(a):(...)W moim umyśle nadczłowiekiem jawi się ten, kogo nie gnębi strach przed nieuniknionym i kto dąży do harmonijnego rozwoju ze świadomością stanu rzeczy
“What warrior is it?”
“A lost soul who has finished his battles somewhere on this planet. A pitiful soul who could not find his way to the lofty realm where the Great Spirit awaits us all.”
.

