ZaKotem napisał(a):pilaster napisał(a): Ten pomysł był niedawno w jakiejś chińskiej (sic!!!) powieści SF. Wroga cywilizacja rozpięła nad Ziemią rodzaj ekranu na którym wyświetlano złudzenie Wszechświata.To raczej nie byłaby wrogość, ale rozumna życzliwość. Kontakt niższej cywilizacji z wyższą ustawiłby tę pierwszą na pozycji żebraka - "tacy jesteście potężni, a przecież my tu cierpimy, dejcie" - a to mogłoby doprowadzić do jej degeneracji.
Więcej - do całkowitej zagłady i likwidacji jako niezależnej cywilizacji. Na szczęście członkowie danej cywilizacji mają więcej stopni swobody i stworzą nową cywilizację - synkretyczną, złożoną z części elementów dotychczasowych i elementów nowych - przejętych od cywilizacji sąsiednich. Cywilizacje bardziej prymitywne będą miały również swój wpływ na cywilizacje wyżej rozwinięte, chociaż oczywiście mniejszy. Te same procesy, które na Ziemi doprowadzają do powstania cywilizacji globalnej z poszczególnymi lokalnymi wariantami, zajdą i w skali większej, galaktycznej.
Cytat: Może uznali, że najpierw sami powinniśmy dojść do odpowiedniego poziomu technicznego i jednocześnie etycznego.
Żaden odpowiednik "pierwszej dyrektywy" ze Star Treka nie może realnie istnieć. No chyba rzeczywiście, że kosmici dadzą radę "zasłonić" cały Układ Słoneczny i to tak, żebyśmy tego nie zauważyli. Co jednak jest bardzo wątpliwe
Cytat:Sugeruje pilaster, że gdyby istniały jakieś inteligentne istoty na planecie z tak gęstą atmosferą, że nie widziałyby nigdy żadnych ciał niebieskich, to nigdy by nie stworzyły cywilizacji?
Jakąś cywilizację mogłyby stworzyć. Ale raczej nie naukowo-techniczną. Do tego potrzebne jest obserwowanie jakichś regularności pozbawionych efektów drugorzędowych, zwłaszcza tarcia.


