Cytat:Trump zachowuje się całkowicie chaotycznie (...)
Nie powiedziałbym. Na moje oko to on gra krótkoterminowo na utrzymanie mocarstwowej pozycji USA poprzez osłabianie wzrostu państw mających aspiracje do bycia niezależnymi mocarstwami regionalnymi lub panregionalnymi (Chiny). W tej chwili USA nie mają żadnego realnego konkurenta do przejęcia roli hegemona, co najwyżej Chiny mogą zbudować drugi biegun, do którego będą ciągnąć klienci np. z Afryki. Na miejscu Trumpa pozwoliłbym aby koszty związane z rolą światowego arbitra ponosili i inni aspiratorzy do roli przeciwników USA. De facto duże koszty finansowe w Syrii poniósł Putin, w Afryce koszty kolonizowania gospodarczego ponoszą Chiny, w Azji tort rozszarpują Chiny i Rosja a de facto na niezależność wybija się np. Kazachstan czy Mongolia, bo jak wiadomo gdzie dwóch się bije tam... No właśnie. Turcja marzy o powrocie do czasów Imperium Osmańskiego i też ponosi koszty tych marzeń, bo Stany nie interweniują tam tak intensywnie jakby mogły.
Podsumowując Trump stawia, że więcej zyska tracąc "soft power" w połowie cywilizowanego świata, niż wydając realne środki na utrzymanie tego softu. To w sumie logiczne, dzięki interwencjom w Syrii Putin stracił miliardy a co zyskał konkretnego? Ja tam nic wartego miliardy nie widzę. Chiny budują swoją pozycję w Afryce na zasadzie wygrywania ekonomią, ale de facto Afryka to najbiedniejszy kontynent i żeby powstał tam "efekt Henry'ego Forda" to Chiny ze dwa roczne budżetu musiałyby wpompować i to zakładając, że nic nie zeżre korupcja. Turcja ma przywódcę kretyna i pozwolenie jej na spokojny rozwój to jak proszenie się o to, żeby gdzieś za swoją granicą wywołała konflikt ala Krym. Rosja natomiast zdycha, a przecież nie po to Amerykanie sowieckie atomówki pod jedną banderę ściągali, żeby teraz Chiny sobie je razem z Syberią anektowali, albo żeby kaukaskie chanaty miały po kilka razem z wyrzutniami dalekiego zasięgu. Wojna celna to tylko narzędzie do tego, żeby usadzić aspiratorów i dać im kilka problemów więcej. Każdy z ww. łącznie z Meksykiem ma kilka zalet, ale każdy ma też problemy z wydajnie funkcjonującymi instytucjami. Wszędzie jest korupcja, niski dochód, bieda i problemy demograficzne. Ekonomiczne podrażnianie pogłębi te problemy i utrudni wzrost, a USA wyjdzie z tego obronną ręką, bo zanim gruby schudnie to chudy zdechnie. No i administracja Trumpa dąży do niezależności surowcowej od innych państw. Skoro sami wycofują się z rejonów sutowconośnych to znaczy, że mają jakieś zapasy w zanadrzu. W końcu gospodarka USA technologią i produkcją stoi. Albo odkryli nowe złoża w kraju, albo kto wie, może przestawiają się na górnictwo kosmiczne, albo ekoenergetykę?
Nie widzę w tym chaosu, raczej takie pseudokeynesowskie nastawianie się na krótkoterminowe zyski kosztem długoterminowych, bardziej kosztownych, ale mniej pewnych.
Sebastian Flak

