W kwestii mitycznego tandemu niemiecko-rosyjskiego "Gerrusji" o której mokre sny mają duginowscy i nacbolscy onaniści, chciałbym zauważyć jedną rzecz. Niemcy i Rosja są naturalnymi rywalami. Z punktu widzenia Niemiec najlepiej jakby granica stref wpływów szła gdzieś wododziałem Dniepru i Wołgi, a z punktu widzenia Rosji jakby szła linią Sazonowa. To jest nieusuwalna sprzeczność. Ona może zostać czasowo zawieszona przez jakąś zewnętrzną presję, silniejszą niż konkurencja między tymi krajami, a na to się nie zanosi, Trump jaki by głupi nie był, po prostu nie ma takiego potencjału. Jest jeszcze opcja korupcji elit jednego kraju przez drugi, aby uczynić ich partykularne interesy sprzecznymi z interesami własnej ojczyzny (i Rosja tego próbuje), ale to też nie na dłuższą metę.
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.

