https://www.gosc.pl/doc/4947491.Kora-ktora-jest
A tutaj wklejam całość dla większej przejrzystości:
Pewien ksiądz po przeczytaniu Ewangelii zaczął odmawianie „Wierzę w jednego Boga”, ale po pierwszym słowie przypomniało mu się, że tego dnia nie odmawia się wyznania wiary. Brzmiało to więc tak: Wierzę…. O przepraszam, nie wierzę! To znaczy wierzę, ale nie teraz… to znaczy teraz też, ale…
Nie wierzy, ale wierzy – takie zjawisko jest dość powszechne, nawet wśród zdeklarowanych ateistów. Przed tygodniem dała temu wyraz Magdalena Środa, wygłaszając przemówienie na pogrzebie Kory Jackowskiej. „Trudno mówić o Korze, której nie ma, a o której wiem, że wszystko słyszy. Nie żebym wierzyła w jej wieczne życie, ale dlatego, że ta ilość energii, którą w sobie miała i którą była, nie mogła tak po prostu rozproszyć się i zniknąć”.
Trudno nie wierzyć w nic, prawda? Nawet gdy się to bardzo mocno deklaruje. Instynkt wiary jest w człowieku tak silny z prostego powodu: cel tej wiary istnieje. Jesteśmy jak noworodki, które nic jeszcze o świecie nie wiedzą, ale instynktownie przeczuwają, że istnieje dla nich pokarm. Czysty ateizm w przyrodzie nie występuje, niezależnie od tego, jak gorąco będą dowodzić czegoś przeciwnego osoby mające się za ateistów. Nawet ta ich żarliwość temu przeczy. Przeczy temu ich zaangażowanie w projekty społeczne, przeczy nawet dowodzenie, że żadnej siły wyższej nie ma. Gdyby bowiem ktoś był naprawdę szczerze i do końca przekonany, że istniejemy wraz z całym światem jako dzieło przypadku i jesteśmy wynikiem przypadkowego zbiegu okoliczności, i że przychodzimy znikąd i donikąd zmierzamy, to nie obchodziłoby go kompletnie nic. Byłoby mu doskonale wszystko jedno. Nie widziałby najmniejszego powodu, aby walczyć o cokolwiek poza najwygodniejszym spędzeniem tych paru lat, zanim ponownie pogrąży się w nicości.
Że co? Że on walczy o prawdę? A po co? Zresztą: cóż to jest prawda? – że tak zacytuję klasyka. Dla konsekwentnego ateisty nie miałaby żadnej wartości ani prawda, ani jakakolwiek słuszność, ani żadna idea, ani też jakakolwiek publiczna aktywność. Jeśli po tym epizodzie w świecie, który przypadkiem zaistniał i z przypadku funkcjonuje, nie ma nic, to też nic nie ma sensu.
„Trudno mówić o Korze, której nie ma”. No tak, bardzo trudno. To niewyobrażalne, żeby tak piękne zjawisko, tak utalentowane, tak pełne pasji, zdolne do przyjaźni, do miłości – już nie istniało. Niemożliwe, żeby kogoś, kto tak bardzo był, w następnej minucie już zupełnie, całkowicie, doszczętnie nie było. To nie do przyjęcia, że nie słyszy nas ktoś, kto był dla nas tak ważny i kogo darzyliśmy przyjaźnią. Że już zero istnienia, pozamiatane, brak sygnału.
To piękne, że mamy tak wierzących ateistów. Oby kiedyś spotkali Tego, który z miłości stworzył i nas, i Korę, i ich. I oby wtedy powiedzieli: wierzę. Bez „ale”.
A tutaj wklejam całość dla większej przejrzystości:
Ateizm to pozbawiona podstaw wiara w bezpodstawność wiary.
Pewien ksiądz po przeczytaniu Ewangelii zaczął odmawianie „Wierzę w jednego Boga”, ale po pierwszym słowie przypomniało mu się, że tego dnia nie odmawia się wyznania wiary. Brzmiało to więc tak: Wierzę…. O przepraszam, nie wierzę! To znaczy wierzę, ale nie teraz… to znaczy teraz też, ale…
Nie wierzy, ale wierzy – takie zjawisko jest dość powszechne, nawet wśród zdeklarowanych ateistów. Przed tygodniem dała temu wyraz Magdalena Środa, wygłaszając przemówienie na pogrzebie Kory Jackowskiej. „Trudno mówić o Korze, której nie ma, a o której wiem, że wszystko słyszy. Nie żebym wierzyła w jej wieczne życie, ale dlatego, że ta ilość energii, którą w sobie miała i którą była, nie mogła tak po prostu rozproszyć się i zniknąć”.
Trudno nie wierzyć w nic, prawda? Nawet gdy się to bardzo mocno deklaruje. Instynkt wiary jest w człowieku tak silny z prostego powodu: cel tej wiary istnieje. Jesteśmy jak noworodki, które nic jeszcze o świecie nie wiedzą, ale instynktownie przeczuwają, że istnieje dla nich pokarm. Czysty ateizm w przyrodzie nie występuje, niezależnie od tego, jak gorąco będą dowodzić czegoś przeciwnego osoby mające się za ateistów. Nawet ta ich żarliwość temu przeczy. Przeczy temu ich zaangażowanie w projekty społeczne, przeczy nawet dowodzenie, że żadnej siły wyższej nie ma. Gdyby bowiem ktoś był naprawdę szczerze i do końca przekonany, że istniejemy wraz z całym światem jako dzieło przypadku i jesteśmy wynikiem przypadkowego zbiegu okoliczności, i że przychodzimy znikąd i donikąd zmierzamy, to nie obchodziłoby go kompletnie nic. Byłoby mu doskonale wszystko jedno. Nie widziałby najmniejszego powodu, aby walczyć o cokolwiek poza najwygodniejszym spędzeniem tych paru lat, zanim ponownie pogrąży się w nicości.
Że co? Że on walczy o prawdę? A po co? Zresztą: cóż to jest prawda? – że tak zacytuję klasyka. Dla konsekwentnego ateisty nie miałaby żadnej wartości ani prawda, ani jakakolwiek słuszność, ani żadna idea, ani też jakakolwiek publiczna aktywność. Jeśli po tym epizodzie w świecie, który przypadkiem zaistniał i z przypadku funkcjonuje, nie ma nic, to też nic nie ma sensu.
„Trudno mówić o Korze, której nie ma”. No tak, bardzo trudno. To niewyobrażalne, żeby tak piękne zjawisko, tak utalentowane, tak pełne pasji, zdolne do przyjaźni, do miłości – już nie istniało. Niemożliwe, żeby kogoś, kto tak bardzo był, w następnej minucie już zupełnie, całkowicie, doszczętnie nie było. To nie do przyjęcia, że nie słyszy nas ktoś, kto był dla nas tak ważny i kogo darzyliśmy przyjaźnią. Że już zero istnienia, pozamiatane, brak sygnału.
To piękne, że mamy tak wierzących ateistów. Oby kiedyś spotkali Tego, który z miłości stworzył i nas, i Korę, i ich. I oby wtedy powiedzieli: wierzę. Bez „ale”.
"Czy nie jest tak, że nawracają się ci, którzy o coś walczą, a nie nawracają się ci, którzy nigdzie nie idą, ludzie letni, którym na niczym nie zależy z wyjątkiem zabezpieczenia własnego komfortu?"
Franciszek Kucharczak
Zapraszam na Kanał Metafizyczny !
https://www.youtube.com/channel/UC9BIv2J...5rgvmY8fuw
Franciszek Kucharczak
Zapraszam na Kanał Metafizyczny !
https://www.youtube.com/channel/UC9BIv2J...5rgvmY8fuw

