Rodica napisał(a): Według mnie, nie da się zwalczyć tych zjawisk. To jest forma ucieczki od cierpienia i bólu.
Kiedyś ludzie uciekali w religię i przemoc teraz szukają bardziej pozytywnych wrażeń.
Ktoś postawił taką hipotezę, że kiedyś pieniądze i dążenie do dobrobytu zejdzie na drugi plan, a zwyciężą ludzkie stadne instynkty, ponieważ potrzeba przebywania z innymi i przeżywanie zwykłej radości staną się najsilniejsze.
Przypomniał mi się taki fajny norweski film "Kłopotliwy człowiek". Polecam na otrzeźwienie.
https://www.youtube.com/watch?v=tpCU4GZ7M60
Opis z filmweba
Cytat:Orwellowska wizja bezosobowego, wyjałowionego świata, w którym 42-letni Andreas przybywa do obcego miasta, nie wiedząc jak i dlaczego się tam znalazł. Jednak czeka tu na niego dom, praca, a nawet dziewczyna. Z czasem Andreas nabiera przekonania, że z tego miejsca nie ma ucieczki. Poznaje Hugona, który prowadzi go do piwnicy swego domu i pokazuje tajemną szczelinę w ścianie, przez którą Andreas słyszy cudowną muzykę, przywołującą na myśl wszystko to, czego brakuje w jego życiu. Być może szczelina jest braną do innego, lepszego świata. Andreas i Hugo planują ucieczkę. Sarkastyczny i przyciemniony obraz życia w dobrobycie w krajach skandynawskich, w społeczeństwie, którego wszelkie problemy są rozwiązane. Współczucie jest zbyteczne - jego miejsce zajęła pusta życzliwość. Urządzanie kuchni zastąpiło miłość, a towarzyskie rytuały - przyjaźń. Normalność w całej swej groteskowości
Nie mogę się doczekać, kiedy ludzie buddyjską ucieczkę przed życiem i cierpieniem zamienią na chrześcijański zwrot ku życiu wiecznemu, które się osiąga w drodze cierpienia.

