Żarłak napisał(a): Ja tak widzę litowanie się nad kimś. Litując się pokazujemy, że osoba ta nic już nie może i jest zdana na cudzą łaskę, bo wg czyjegoś oglądu sama nic nie osiągnie, a co dalej idzie, jest bezużyteczna (niepożyteczna) i niechciana. Pokazuje też, że litujący się uważa się za osobę lepszą i wie lepiej co jest dobre dla kogoś itd.
Stąd pewnie zarezerwowane skazańcom - pozbawionym praw do życia - prawo łaski. Ale pojęcia uległo rozszerzeniu na rozmaitych "pariasów".
Ale litość nie jest sprzężona z pomaganiem (może być, ale nie musi). Nie trzeba pomagać z litości. Można pomagać bezlitośnie
Można po prostu pomagać z powodu nadmiaru swojego potencjału finansowego lub "energetycznego". Jak pomogę jakimś chłopakom zerwać starą podłogę, to nie z litości, bo są np. słabi lub nie dają sobie rady, lecz dlatego, żeby praca poszła szybciej i sprawniej. Jak ktoś pomoże osobie dotkniętej wielkim nieszczęściem, to nie dlatego, że owa osoba jest słaba. Może być to pomoc wynikająca z wiary w potencjał osoby otrzymującej pomoc. Taka pomoc nie jest podyktowana litością, "bo ta osoba już nic nie może" lecz tym, żeby dać takiej osobie "kopa" na nowy start, bo wierzy się w to, że ta osoba właśnie może jeszcze wiele.
Ja to widzę na zasadzie takiej "woli mocy", której nadmiar u jednego człowieka skapuje na innych ludzi, którzy z czasem sami wyjdą z dołka; kumulują nadmiar owej mocy i sami ciągną innych w górę. To by działało trochę na zasadzie takiego łańcuszka.
---
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.
Nietzsche
Nietzsche
---
Polska trwa i trwa mać
Polska trwa i trwa mać

