DziadBorowy napisał(a): Ciekawi mnie czy ten film wywoła jakąś zmianę w stosunku szerokich mas do Kościoła (lub nawet w samym Kościele) czy też po prostu jest na niego moda i za dwa miesiące nikt o tym nie będzie pamiętał.
Raczej to drugie. Sztuka popularna jest raczej wyrazem uczuć społeczeństwa, niż ich sprawcą. Przypuszczam jednak, że przez te dwa miesiące antyklerykalizm będzie trochę Wzmożony, co może nieco wpłynąć na wyniki wyborów. Ale bez cudów.
Film odbieram jako ogólnie dobry, chociaż nie jakoś wyjątkowo dobry. Na pewno jest precedensem, bo pierwszy raz w polskim filmie, włączając w to okres stalinowski, pokazano Kościół - nie pojedynczego złego księdza, ale samą organizację - jako coś zupełnie nieświętego. Jest to, rzecz jasna, film antyklerykalny, tak, jak ja rozumiem antyklerykalizm - pokazuje, co się dzieje, gdy Kościół wiąże się z polityką. Nie powiedziałbym jednak, że jest to film "przeciw księżom", tak samo jak "Drogówka" nie była filmem przeciwko policjantom. Po prostu pokazuje księży jako takich stereotypowo buraczanych Polaczków-cwaniaczków. Nie są to jednak prymitywne czarne charaktery, ale raczej samotni ludzie uwikłani w różne świństewka, z których nie umieją się wywikłać. Niepisanym mottem filmow Smarzowskiego jest "okazja czyni złodzieja". Księża nie są ani lepsi, ani gorsi od innych ludzi, ale miewają inne okazje.
Nie podobało mi się nadmierne eksponowanie w filmie wątku pedofilskiego, który był tak naprawdę tylko jednym z wielu. To było wyraźnie zagranie na sentymentach publiki, nie lubię takich tanich numerów. Gdyby nie ten prostacki chwyt, uznałbym film za bardzo dojrzały i poważny.


