ZaKotem napisał(a):E.T. napisał(a): Czyli stawką jest co najmniej poziom życia (nieprzymieranie głodem) tej zwiększonej populacji i zachowanie możliwie wielu naturalnych ekosystemów. Przy braku samoograniczenia konkurencja o zasoby może doprowadzić też do co najmniej lokalnych konfliktów.
Jeśli przymierająca głodem i niszcząca ekosystem populacja przestanie przymierać głodem, to zwiększy swoją liczebność do takiego rozmiaru, żeby znowu przymierać głodem i niszczyć ekosystem. To wynika z prawa Malthusa. Jedynym ratunkiem dla takiej populacji jest pociągnięcie jej powyżej "maltuzjańskiego" poziomu techniki. Wbrew prostej intuicji, zwiększanie ilości żywności tylko zwiększa liczbę głodujących.
Co jest założeniem prawdziwym tylko w przypadku gdy liczba ludzi będzie rosła szybciej niż produkcja rolnicza. Czyli, krótko mówiąc, jest twierdzeniem nieprawdziwym, ponieważ już dzisiejsza produkcja dostarcza w skali globalnej wystarczającej ilości kalorii dla całej populacji, natomiast ograniczeniem jest tylko i wyłącznie alokacja produkcji i niebywałe marnotrawstwo w miejscach gdzie nadprodukcja jest powszechna. Poza tym mamy już technologie wielokrotnie zwiększające możliwości produkcji roślinnej, a i zwierzęcej jest już na horyzoncie (prywaciarz produkuje mięso z probówki i kosztuje już coś 200$ za bodaj burgera. A było 300 tysięcy parę lat temu!). Tak więc moim skromnym zdaniem świat w przyszłość będzie światem o niebo wygodniejszym od tego dzisiejszego. Nadprodukcja zyska w skali światowej rozmiary podobne do tych europejskich czy amerykańskich co ewidentnie pogrzebie procesy znane z modelu Malthusa.
Sebastian Flak

