bert04 napisał(a): A co do "wartości moralnej zwierząt"... nie wiem nawet, gdzie tu zacząć. Czy wilk jest dobry? Czy owsik jest dobry? Czy unikanie cierpienia jest OK czy może samo odczuwanie cierpienia sprawia, że życie zwierząt z układem nerwowym staje nad istotami żywymi bez tej możliwości? Może są zwierzęta które cierpienia w klasycznym sensie nie odczuwają: nie wiem, ameba zjadająca własny mózg czy jakieś inne plantonowate. Ustawić je na równi z roślinkami i grzybkami?Moje pytanie raczej by brzmiało: czy traktowania istot takich-i-owakich w sposób x jest dobre, a nie czy same istoty są dobre. Pewnie zgodzisz się, że nie wszyscy ludzie są dobrzy, a jednak i tak wartość (moralną) im nadajesz, bez "". Co do dalszej części - jak rozpoznajesz, że inni ludzie odczuwają cierpienie lub że mają wystarczająco bogate przeżycia wewnętrzne, by na wartość zasłużyć? Czy nie potrafisz zastosować podobnych metod do nieludzi? Albo czemu nie pójść w quasi-solipsyzm? Skąd mam wiedzieć, czy ludzie wokół mnie coś odczuwają i myślą, a nie są automatami i poderżnięcie im gardła to jak przecięcie przewodu paliwowego w samochodzie?
Rzuciłbym jakimiś eksperymentami myślowymi, ale poczekam na odpowiedzi.
Zauważ przy okazji, że nie jest to wszystko wzięte z czapy, i na znęcanie się nad zwierzętami są paragrafy, co mniej więcej oznacza, że nawet wg common sense zwierzęta to jednak coś więcej niż kamienie. Ba, istnieje nawet jakieś stopniowanie i ameby nie mają zakresu ochrony, jak np. psy lub koty.
bert04 napisał(a): Choć to problem w konytekście tematu obojętny, świat prędzej dobrowolnie przejdzie na tofu niż na jedzenie ameb. Niemniej nie widzę tu prostych odpowiedzi a raczej jakieś ideologizowanie na siłę pewnego stylu odżywiania się, do pewnego stopnia zrozumiałego, przyznaję.Łaskawy Pan. Stawiasz wóz przed koniem, sposób odżywiania wynika tutaj z postawy etycznej, a nie na odwrót.
bert04 napisał(a): Jednak stopień agresywności wypowiedzi wobec osób z innym stylem odżywiania przeczy tym ponoć zbawiennym skutkom przejścia na roślinożerstwo. I nie, nie mówię tylko o tekstach na tym forum albo o prawie Godwina, mam podobne doświadczenia z realu, w których wegetarianie czuli się w obowiązku opowiadać o farmach kurzych, duszeniach pisklaków, przerabianiu ich na karmę i tak dalej. Takie typowe pogaduszki przy obiadach.Jeśli uważają takie traktowanie zwierząt za złe, w szczególności za nieuzasadnioną agresję, to co mają robić? Siedzieć cicho i nic nie mówić, bo sprawiają komuś dyskomfort? Biedni mięsożercy nie potrafią znieść rozmowy o tym jak robione jest ich jedzenie
bert04 napisał(a): Nie bez powodu jeżeli chcę wyjaśnić ateistom pewne zachowania religijne, dobre albo złe, najczęściej sięgam po analogię do wegetarianizmu.Zdecyduj się, czy wegetarianizm/weganizm jest tylko roślinożerstwem, czy jednak ma związek z etyką, bo na razie przyjmujesz co Ci wygodnie, co akapit co innego.

