Poligon. napisał(a): W moim przypadku (i nie tylko w moim) nie jest to tylko dieta, a nawet nie przede wszystkim.
To sposób na życie.
Na życie bez barbarzyńskiego i pasożytniczego w istocie, eksploatowania zwierząt.
To możesz oszacować, ile zwierząt żyło szczęśliwiej dzięki temu, że ty nie jesz mięsa?
Wegetarianizm jako ideologia przyczynia się do cierpienia zwierząt, a jedyną z niej korzyścią jest dobre samopoczucie jej wyznawców. Wegeideologia z natury rzeczy może się wydać atrakcyjna tylko ludziom, którym sprawa dobrobytu zwierząt nie jest obojętna. Wyciągając takich ludzi ze zbioru mięsożerców, weganie sprawiają, że w tym zbiorze ich liczba maleje. Producenci mięsa, mleka i jaj oczywiście nie przejmują się opinią wegan, bo ci nie są ich klientami. Natomiast opinia klienta jest dla każdego przedsiębiorcy na wolnym rynku istotna. Tylko mięsożercy mogą więc metodami rynkowymi wymusić na producentach humanitarne metody hodowli - pod warunkiem, że wśród nich ludzie wrażliwi będą stanowić znaczącą grupę. Ale nie ma na to szans tak długo, dopóki tacy są wciągani przez religię wegańską. W efekcie producenci mogą się kwestiami etycznymi nie przejmować, bo ich klienci i tak nie wybiorą produktów "etycznej" konkurencji. Dlatego wegeideologia jest niemoralna i zwiększa cierpienie zwierząt hodowlanych.
Natomiast kres wszelkiej w ogóle hodowli i rzezi, humanitarnej czy nie, przyniosą nie żadni weganie, tylko biotechnolodzy oferujący syntetyczne mięso po przystępnej cenie. Tak jak kres mody na futra nastąpił dzięki syntetycznym ocieplaczom nie tylko tańszym, ale i lepszym po prostu od naturalnych futer. Normalny człowiek, niemający z biotechnologią nic wspólnego, może wspierać rozwój technologii poprzez wsparcie dla prawa, które nie dyakryminuje producentów sztucznej żywności i nie daje przywilejów lobby rolniczemu.

