Poligon. napisał(a): Smaczne jest to, co w młodości nam za takie wdrukowano.
Czytałeś "Odarpi, syn Egigwy" Centkiewiczów? To obowiązkowa lektura szkolna.
Odarpi, eskimoski dzieciak z obrzydzeniem wypluł czekoladę podaną mu przez reportera. Dla niego rarytasem były; foczy tłuszcz i surowa wątroba.
Niezdrowych (także żywieniowych), nawyków można się wyzbyć.
Mnie się udało.
Miałem Anaruka za lekturę i to z identyczną sceną. I we wdrukowane nie wierzę. To zwykłe dostosowanie kuchni do klimatu i ludzi do zasobów. Osobiście znałem faceta, który do rosołu dorzucał tłuszcz, bo tak mu smakowało. W klimacie polarnym liczy się ilość kalorii jakie można w siebie wepchnąć, aby poczuć się sytym i przeżyć do jutra. Tam czterdzieści dni postu jest niewykonalne nawet w czasie ich lata. I nic dziwnego nie ma w tym, że nieznana potrawa za pierwszym razem może nie posmakować. Sam tak miałem z serami pleśniowymi. No i rzecz druga to globalizacja. Gdyby smaki zależały od wdrukowywania to kuchnia by nie ewoluowała a była konserwatywna i składała się tylko że znanych rzeczy.
No i jedzenie mięsa nie jest niezdrowe. Ludzie to wszystkożercy i mięso im służy w odpowiednich dawkach.
Cytat:A to już nie moja wina, że masz stłumioną wrażliwość i koślawy wzorzec etyczny.
Pracuj nad sobą, bo to z pewnością przyda Ci się na przyszłość.
Z moją wrażliwością jest wszystko w porządku. To nie ja mam gastropierdolca, który nakazuje rozszerzać gatunkową empatię na przedstawicieli całej fauny.
Cytat:Bo na pewno nie dla tych, co się w tej piramidzie znaleźli.
No patrz, a właśnie dla nich. Minimalizuje ilość zwierzęcego białka do niezbędnego minimum. Mięso jest żarte w takich ilościach, ponieważ przez stulecia było rarytasem i oznaką bogactwa. Dzisiaj jest nim tofu, soylenty i szpanerskie wege-, bio-, eko-, free GMO, gluten free i zero calories.
Cytat:Ty po prostu nie chcesz i cały ten problem masz zwyczajnie w dupie.
[/QUOTE[
Nie mam. Jestem po prostu pragmatyczny i wychodzę z założenia, że wielkie przewroty ideowe, kończą się spektakularnymi wywrotami i wszystko co się miało zmienić pozostaje tak jak było albo gorzej. Zdrowa dieta zawiera mało mięsa, a co za tym idzie potrzeba mniej zwierząt ergo wszyscy zyskują. Większość zdrowie, mniejszość możliwość realnego oddziaływania na te hodowle, które pozostały i niech wtedy tworzą azyle, przynajmniej nie będą stanowić promila na skali potrzeb. Jak mają taką fantazję to niech sobie robią.
[QUOTE] do najbliższej rzeźni, albo najlepiej odwiedź jakieś przedsiębiorstwo przemysłowego chowu zwierząt.
Wyobraź sobie, że byłem. I po uboju nie byłem w stanie przełknąć kawałka mięsa. Ale doszedłem do wniosku że to głupie, bo gdzie przebiega granica między zjeść a nie zjeść? Na dobrą sprawę to mój organizm codziennie zabija miliardy bakterii i wirusów, całkowicie świadomie holocaustuję owady żrące moje uprawy, wybijam pocieszne muszki i myszki, podtruwam ślimaki i zagładzam wrony. Czym to się niby różni od zjedzenia potrawki z królika, krewetek czy małży? Ano niczym. I tu jest śmierć i tu, uśmiercanemu wszystko jedno jak zginie. Różnica polega tylko na tym, że zjadając mięso, ograniczam marnotrawstwo. Podejście inne niż czysto świętofranciszkowe to u wege hipokryzja.
Cytat:Może wybierz się
Na tatara? Właśnie idę zrobić. Baj!
Sebastian Flak

