bert04 napisał(a): Przede wszystkim nie musimy dążyć do absolutnego moralnego wyzerowania czynu. Ale wskazałeś już tropy, dzięki którym czyn będący przykładem jednej z najohydniejszych zbrodni w historii dzięki Twojemu tokowi myślenia staje się ot, takim tam ekscesem, może niezbyt miłym, ale moralnie "zredukowanym" przez:
- odizolowanie wstępne grupy etnicznej, osobne ławki, dzielnice itp.
- zohydzenie grupy etnicznej w oczach reszty społeczeństwa, coby nikt ich nie lubił
- możliwe kompleksową i całościową likwidację grupy etnicznej
- eliminację jednostek, które z niewytłumaczalnych powodów, mimo izolacji, zohydzania, rozdawania mienia nadal czują ból dupy z powodu braku sąsiadów.
- i przede wszystkim zadbanie o możliwie głębokie utajenie całego procederu
Wszystko w toku dyskusji miało uzasadnienie w Twoim systemie etycznym, wszystko zostało wykonane w pewnym systemie ideologiczno-politycznym.
Jest to czysta fantastyka, bo tak by było, gdyby nazistom cały interes się udał. Natomiast udać się nie mógł, nie tylko z powodu jakiejś nieudolności wykonawców ani dlatego, że alianci przeszkadzali, ale z powodów immanentnych - cały plan był oparty na błędnych założeniach. Przede wszystkim na założeniu, że grupa przeznaczona do likwidacji jest lub może być grupą izolowaną. Co jeszcze głupsze, jest to sprzeczne z samym bólem dupy antysemitów i wszelkich innych ludzi nienawiści: oni dlatego właśnie nienawidzą jakiejś grupy, że jej członkowie ośmielają się wtapiać w "porządne" społeczeństwo, zamiast "znać swoje miejsce", bo wtedy to by ich łaskawie tolerowali.
Ponadto, nonsensowne jest założenie, że takie przedsięwzięcie da się ukryć. Nawet w fantastycznej literaturze, której przykład podałeś, cała fabuła na tym wszak polega, że główny bohater prawdę odkrywa. Możesz to uznać za etyczny odpowiednik kota Schrödingera: etyczna ocena zagazowania kota jest nieustalona do chwili, gdy zostanie otwarte pudełko. Przecież tak wszyscy robimy: oceniamy to, co o czym wiemy, że się stało, a nie to, o czym nie wiemy. To, o czym nie wiemy, z natury rzeczy jest nam obojętne.
Nawet gdyby naziści dysponowali okultystycznymi mocami i Goebbels wypowiedział zaklęcie, mocą którego wszyscy wyznawcy judaizmu i ich potomstwo do trzeciego pokolenia magicznie i bezboleśnie znikają, to chociaż wobec znikniętych zło by się nie dokonało, wciąż pozostałaby gigantyczna ilość gojów, którzy odczuliby emocjonalną stratę. A gdyby i ich zniknąć, to powtarzamy problem uprzednio przeze mnie ukazywany - łańcuch powiązań doprowadziłby do konieczności likwidacji całej ludzkości. I dopiero taki genocyd byłby etycznie obojętny.
Tymczasem realne skutki przedsięwzięcia Holocaust to: wzbudzenie strachu, pogarda, uwięzienie, zarażanie chorobami, morzenie głodem, torturowanie milionów ludzi. Realnie istniejących, odczuwających to jednostek. Wobec tego wszystkiego zabicie milionów jest bynajmniej nie największym złem z całego zestawu zeł. I oczywiście jest to zło nie wobec zabitych, ale wobec tych, co przeżyli śmierć swoich krewnych i znajomych, a tych było również miliony, a nieliczni jeszcze żyją. I wszyscy oni potwierdzają, że czują się z tym bardzo niekomfortowo. Konkretne uczucia konkretnych żyjących ludzi.
Cytat:Nie "zmiana moralności", tylko "zmuszanie konkretnej jednostki do zachowania niezgodnego z jej moralnością".
Cytat:Zabrakło wyjaśnienia o ogromie różnicy między tymi dwoma wyrażeniami. To znaczy Twoje jest precyzyjniejsze, ale moralna ocena - nie widzę różnicy.Jeśli ktoś uważa, że należy bić dzieci, a potem z jakiegoś powodu, np. perswazji dochodzi do wniosku, że jednak nie należy bić dzieci, to następuje zmiana moralności. Jeśli ktoś uważa, że należy bić dzieci, ale mu tego zabraniamy pod karą, to zmuszamy go do zmiany zachowania bez zmiany moralności. Co, jak mówię, czasem może być konieczne. Ale to jest mniejsze zło, a mniejsze zło to wciąż jakieś zło.
Cytat:We wszystkich przykładach, które podawałem, te praktyki były w pewnych kulturach powszechnie akceptowane, i były z korzyścią dla wszystkich (no przy ludożerstwie były przynajmniej bez niekorzyści, trup i tak był już trupem). Więc ciężko tu mówić o "ofiarach" bez uzasadniania, dlaczego nasza kultura jest lepsza od kultury polinezyjczyków, beduinów czy naszych średniowiecznych ancestorów.No i dlatego jestem przeciwny np. zbrojnej inwazji na dzikusów w celu uczenia ich kultury. Chociaż pewne zachowania innych kultur mnie wydają się odrażające, to jednak zdaję sobie sprawę, że z ich punktu widzenia może to wyglądać inaczej.
Cytat:Jeżeli natomiast zaczniesz wartościować naszą kulturę nad kultury "prymitywniejsze", to od razu lądujesz w logice postępu kultury. Od tego tylko już krok do uzasadnienia, że kultura wege-eko-cyklistów potencjalnie może być lepsza, niż kultura steaka i BMW.Może być. Nawet podejrzewam, że kiedyś będzie, ale dopiero wtedy, gdy wystąpią odpowiednie warunki ekonomiczne. Jako "wyższą" mogę uznać tylko taką kulturę, w której ludzie bardziej chcą przebywać, niż w innej. Na razie jednak Azjaci i Afrykanie emigrują do Europy nie dlatego, że pragną wege-eko-cyklizmu, tylko właśnie dlatego, że pożądają steaka i BMW, których u siebie im brakuje.
Cytat:Wiem, że sam nie chciałem iść w dygresje o kosmitach czy hybrydach, ale być może w przyszłości będziemy mogli się komunikować ze zwierzętami. Na dzień dzisiejszy możemy obserwować ich zachowanie. I tu nie jest tak, że owieczki na hali dobrowolnie stoją w niewoli. Owieczki na hali są pilnowane przez pasterza i owczarka. A owczarek wobec owiec stosuje te same taktyki, co wilki na polowaniach (tylko nie zagryza itd). Krowa, nie przybita łańcuchem do ziemi, idzie "w szkodę". O kozach lepiej nie wspominać. Teza, że zwierzęta dobrowolnie przebywają w niewoli dotyczy może kilku gatunków, udomowionych "pod dachem", co do reszty są to zawsze jakieś formy więzienia wbrew instynktom.Można powiedzieć, że przebywanie przez parę godzin w pracy i słuchanie niekoniecznie bardzo mądrego kierownika lub spełnianie życzeń wielkopańskich sfochanych klientów też jest "formą więzienia wbrew instynktom". Niektórzy bardzo takiego zniewolenia unikają, ale ogólnie rzadko dobrze na tym wychodzą. Owca nie bardziej boi się psa, niż pracownik szefa. Jakaś ilość stresu jest wręcz niezbędna dla motywacji człowieka (albo owcy) do życia dającego zadowolenie. Chodzi o to, aby nie był to stres chroniczny, który nie chroni przed przyszłą szkodą (bo taka jest funkcja stresu) tylko wręcz ją zwiększa.
żeniec napisał(a): ZaKotem najwyraźniej wolałby hodowlę Żydów na karmę dla żydożerców, żeby zarzutów o antysemitów uniknąć. Ewidentnie etyka ludzi, którzy pragnęliby zaprzestania hodowli Żydów w celach żywieniowych, byłaby antysemicka.
Gdyby Żydzi hodowani na karmę dla żydożerców czuliby się z tym nie gorzej, niż niehodowani, to istotnie nie miałbym nic przeciwko. Nie wiem jaki sens ma rozważanie sytuacji, co by było, gdyby ludzie nie byli jak ludzie. Gdyby ludzie mieli inne uczucia, niż realnie mają, to i moralność byłaby zupełnie inna.

