Problem w tym, że Ziemia ani liczba "biedaków" nie jest nieskończona, więc w końcu cały ten pomysł na zwiększanie zysków jebnie. Już w Chinach siła robocza coraz bardziej drożeje, że jeszcze trochę i przestanie się opłacać przenosić tam fabryki, o ile już to nie nastąpiło. Do tego często do gry wchodzi jeszcze niewolnictwo (Nestle) czy straszne warunki pracy w tych krajach *(pamiętna katastrofa w Bangladeszu) z których największe zyski czerpią właśnie firmy i ich akcjonariusze.
Zresztą co do twoich zarzutów, polecam jednak najpierw przeczytać caly tekst, nie jest za paywallem:
Zresztą co do twoich zarzutów, polecam jednak najpierw przeczytać caly tekst, nie jest za paywallem:
Cytat:Czyli gdyby nie było Chin i polskiego hydraulika w Londynie, to płace klasy średniej na Zachodzie by rosły?
Nie. To jest narracja populistów. Fałszywa.
Pierwszy powód to abdykacja państwa. Polityka przemysłowa stała się zależna wyłącznie od rynków, a państwa się wycofały ze wspierania określonych sektorów gospodarki, na przykład tych, które stwarzają bardziej wartościowe i stabilne miejsca pracy. Po drugie przetrącono kark związkom zawodowym, uzwiązkowienie jest coraz niższe, czyli siła pracowników w sporze z kapitałem osłabła. Po trzecie uznano, że stagnacja płac klasy średniej to efekt globalizacji i robotyzacji, zjawisko obiektywne, z którym nie da się walczyć.
Tak naprawdę podstawowym problemem jest sposób myślenia. Polityczny mainstream w większości państw Zachodu uważa, że jedynym narzędziem wpływu rządów na gospodarkę jest polityka monetarna. Można podnosić lub obniżać stopy procentowe - w zależności od koniunktury - i patrzyć, co się dzieje.
Dopóki rodzimy się i umieramy, póki światło jest w nas, warto się wkurwiać, trzeba się wkurwiać! Wciąż i wciąż od nowa.

