kmat napisał(a): Wcale nie jest tak różowo. Bo jednak robotę zabiera się do domu (choćby klasówki), a pewność zatrudnienia to dopiero od pewnego stopnia. To nie jest wcale taki luz-blues.
Wiem, bo mój ojciec uczy. Akurat on jest zwalniany z roboty zawsze na okres wakacji. Ale nauczyciele z umowami na etat mają lepiej.
kmat napisał(a): Powiem tak - pilnuj swojego portfela.
Jak się zrobi tu naprawdę wkurwiająco drogo, to trzeba będzie chyba szukać roboty zagramanicą.
kmat napisał(a): Wiesz, śmieciarzowi nie grozi śmiertelne zatrucie ołowiem, a przynajmniej nie jako ryzyko zawodowe..
Smieciarzowi grozi śmiertelne potrącenie samochodem. Byłem przez tydzień śmieciarzem - w ciągu dnia trzeba chyba z kilkaset razy wyskakiwać na ulicę zza śmieciarki. W ciągu tygodnia ze dwa razy samochody śmignęły mi przed samym nosem. Moim zdaniem - bardzo niebezpieczna praca.
A teraz jak przerabiam starą instalację elektryczną albo jak robię nową, to może mnie prąd porazić albo mogę spaść z drabinki mając włączoną szlifierkę. Każdy jakoś ryzykuje.
kmat napisał(a): Inna rzecz, że w pewnym wieku to policjantowi z racji spadku kondycji zostaje do wyboru tylko dyżurny, wyższy oficer, albo biurwa, a tych tak wielu nie potrzeba.
Po 25 latach pracy biedny pusimilusi policjantuś nie ma już kondycji? To co mają powiedzieć jacyś starsi stażem brukarze, dekarze etc.? Może wszyscy powinni iść na emeryturę po 25 latach? Przecież poniszczone kręgosłupy, stawy, żylaki, reumatyzmy etc. raczej nie pomagają w pracy do 67 roku życia...
DziadBorowy napisał(a): Wydaje mi się, że mylisz dwie sprawy - niechęć do biurokracji z niechęcią do urzędników. Zgadzam się, że masa regulacji jest zbędnych ale skoro są to ktoś musi wykonywać pracę związaną z ich obsługą. Sprzątaczka działa na zasadach rynkowych - jak jej nie pasuje to może iść do szefa po podwyżkę lub poszukać firmy która lepiej płaci. Budżetówka nie działa na zasadach rynkowych i jedyną opcją tych ludzi aby poprawić swój byt często jest albo zmiana zawodu (ale co gdy postąpi tak większość?)
W budżetówce też nie ma przymusu pracowania. Jeśli niezadowolona sprzątaczka może sobie iść zmienić pracę to równie dobrze może tak zrobić niezadowolona urzędniczka.
DziadBorowy napisał(a): Takie gadanie, że nie powinni narzekać bo ktoś ma gorzej - jest bez sensu. Równie dobrze można napisać, że laska w sklepie pracująca 7 dni w tygodniu nie ma co narzekać bo na Ukrainie mają gorzej, a w Korei Północnej już całkiem przejebane. To jest część tej samej chujowej mentalności, która każe pracodawcy mówić "nie podskakuj, bo na Twoje miejsce mam 10 innych"
W takim razie każdy powinien narzekać i każdy powinien się upominać o 1000+, bo każdy zawód niesie ze sobą jakieś trudy.
Niech PiS uchwali jakieś następne wolne - Narodowy Dzień Frustracji, w którym cały wkurwiony naród będzie mógł wyjść i se pokrzyczeć.
---
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.
Nietzsche
Nietzsche
---
Polska trwa i trwa mać
Polska trwa i trwa mać

