lumberjack napisał(a): Ale takiego tygrysa się zabija. W Polsce nakazuje się np. usypiać psy, które zabiły lub pogryzły człowieka. Instynktowność ich działania jakoś nie usprawiedliwia ich w oczach prawa.Prawnie wydaje się wyrok, czy po prostu zabija próbując bronić atakowanego człowieka? Wyobraziłem sobie pluton egzekucyjny zabierający węza terraryjnego, który dziabnął właściciela. Niemniej znam historię psa, który pogryzł kobietę. Po wszystkim zwierzaka przygarnął znajomy policjant.
Cytat:A może te przepisy chroniące człowieka należy rozszerzyć właśnie na roślinożerne zwierzęta? Drapieżniki działające instynktownie nie są może świadome ogromu cierpienia jaki zadają, ale ich ofiary są świadome swojego cierpienia i my, ludzie, jesteśmy świadomi ich cierpienia. I jako świadomi ludzie możemy coś z tym zrobić.Wkroczyłeś.
Przecież gdyby jakiś pies rzucił się na stojące obok nas dziecko, to nie mielibyśmy oporu ani żadnego wahania przed tym co zrobić - unieszkodliwić psa, a nawet zabić jeśli nie ma innego wyboru.
Jeśli dla kogoś chronienie zwierząt ma podobną wagę co chronienie dziecka, to powinien reagować również w przypadku gdy taki pies, wilk, lew etc. instynktownie atakują swoje ofiary.
Tylko pytanie - czemu roślinożerne zwierzęta miałyby być ważniejsze od mięsożernych drapieżników? Drapieżniki też przecież cierpią głód jak się nie najedzą etc. Może należałoby je również chronić, a ich głód zaspokajać syntetycznym mięsem?
A może to wszystko to jest tylko takie zwykłe bajanie, pierdolenie o dupie Maryny, z którego nic nie wyniknie, bo świat musi działać tak jak działa, gdyż tak mocna ingerencja w łańcuch pokarmowy może skończyć się zagładą wszystkiego, a nie tylko istot niepożądanych, zadających świadomie bądź instynktownie cierpienie.
Najbliżej mi do opcji, że wkroczyliśmy już na obszary abstrakcyjnego chujumuju.
Moje zdanie jest takie: Człowiek nie musi jeść mięsa by być zdrowym. Może wybrać, czy chce jeść mięso czy nie. Jeżeli nie będzie jadł mięsa, ograniczy to cierpienie zwierząt. Można się z tym zgodzić lub nie. Nie wiedzę sensu zastanawiać się nad "zabijaniem wirusów" i karmieniem tygrysów syntetycznym mięsem.
ZaKotem napisał(a):Z pięciolatka wyrośnie kiedyś dorosły.ARHIZ napisał(a): Poruszano tutaj kwestię okrucieństwa zwierząt i tego, dlaczego większość wegetarian na to zezwala. Kluczem jest odpowiedzialność. Jeżeli tygrys zabije turystę, nie będzie miał rozprawy w sądzie. Jako zwierzę działał instynktownie. Tak samo trudno obrazić się na węża, bo kąsa.Już było o tym pisane. Pięciolatka też nie wsadzisz do paki za to, że spróbuje zabić kolegę. Ale obowiązkiem opiekuna jest go przed tym powstrzymać, jeśli tego nie zrobi, kierując się "etyką braku odpowiedzialności", to ten opiekun idzie do paki. Jeśli dzikie zwierzę "ukradnie" rolnikom plony, to oczywiście nikt zwierzaka nie potępia, ale państwo jako "opiekun" dzikiej zwierzyny musi wypłacać odszkodowania. A leśnicy muszą w miarę możliwości zapobiegać wypadom zwierząt na pola. Jeśli życie dzikich zwierząt uznamy za wartość choćby porównywalną z własnością, to analogicznie państwo musiałoby przeciwdziałać drapieżnictwu.
Jeśli chodzi o drapieżnictwo, prócz szkód przynosi także zyski, np. przez regulację populacji, likwidację szkodników itd. Problemem są chociażby wilki, niby dobrze, że są, bo będą regulować pogłowie leśnych roślinożerców... ale co z pastwiskami i hodowlami przy lasach?
pilaster napisał(a): Warto zauważyć, że o ile ludzie normalni, wszystkożerni, nie zdradzają chęci narzucania swojego jadłospisu wszystkim dookoła i raczej jest im obojętne co sąsiad konsumuje, o tyle wyznawcy wegenazizmu nie tylko prowadzą apostolstwo swojej religii bardzo agresywnie i z ogromnym rozmachem, ale i w przypadku gdyby nie wszyscy dali się przekonać, są gotowi narzucić wegenazizm choćby siłą.Możemy sobie nawzajem zarzucać nienormalność, a także inne "przymioty", tylko co to da?
Gdyby wegaństwo faktycznie było taką zdrową i atrakcyjną opcją, to taka agresja nie byłaby niczym uzasadniona. Każdy sam chciałby się na wegenazizm nawrócić. Tymczasem taki Poligon najwyraźniej wcale nie jest przekonany do zasadności tego światopoglądu. Gdyby faktycznie uważał, że mięso jest takie szkodliwe, to sam go nie jedząc, nie obnosiłby się z tym i o tym nie mówił.
Pocieszę Cię i zasmucę. Dobra wiadomość jest taka, że fakt, iż znasz nietolerancyjnych wegetarian nie znaczy, że wszyscy tacy są. Zła, to ta, że i wśród wszystkożerców są nietolerancyjni. Mnie było akurat dane spotkać się z sytuacją odwrotną, kiedy to nie akceptowano mojej diety, pomimo, że sam nie miałem nic do innych.
Uważam, że potępianie "mięsożerców" jest bezcelowe i szkodliwe. W taki sposób można jedynie zniechęcić. Z mojej strony zawsze częstuję jedzeniem, żeby pokazać, że bezmięsne potrawy też mogą być smaczne i pożywne.
Nie dziwię się jednak, że "mięsożercy" często bywają agresywni. Ich postępowanie jest z punktu widzenia wegetarian niemoralne, a nikt nie lubi, kiedy mu się coś takiego zarzuca. Dlatego też ważna jest postawa, poinformować o swoich poglądach, ale jednocześnie nie potępiać, akceptować odmienności.
ॐ नमः शिवाय
"Wachlarzem o aloes", czyli mój blog literacki o fantasy i science-fiction:
http://wachlarzemoaloes.blogspot.com
"Wachlarzem o aloes", czyli mój blog literacki o fantasy i science-fiction:
http://wachlarzemoaloes.blogspot.com

