Dwa Litry Wody napisał(a): Rodica dopiero po przykrych doświadczeniach zdrowotnych, zdała sobie sprawę, że jest to dieta wymagająca, której praktykowanie wymaga dużej wiedzy o odżywianiu i zestawianiu pokarmów, tak aby była zbilansowana. Wcześniej, z powodu młodzieńczej głupoty zaufała zapewnieniem "ekspertów", że jest to super zdrowa i przynosząca same korzyści dieta. Z drugiej strony wątpi, żeby tego typu dietę da się zbilansować.
Tak właśnie podejrzewałem, z drugiej strony jednak nie wyobrażam sobie przyjęcia jakiejkolwiek diety bez pełnej wiedzy o niej. Przecież możliwości pozyskania stosownej wiedzy są w epoce Internetu praktycznie nieograniczone. Zbilansować oczywiście diety wege można pod każdym niemal kątem, może za wyjątkiem roślinnej wersji keto (chociaż słyszałem o jakiś próbach). Funkcjonalnie nie ma problemu aby zrobić to pod kątem utraty wagi, budowy masy mięśniowej, standardowego codziennego sposobu żywienia, praktycznie wszystkich dyscyplin sportowych (zarówno ukierunkowanych na wytrzymałość, wydolność, jak i siłę), dla matki w ciąży czy nawet niemowlęcia.
Nie chcąc popaść w kłopoty pamiętać należy tylko i aż o 3 podstawowych zasadach:
1) B12 - należy zwyczajnie suplementować, nie uważam tego za problem, jedna tabletka dziennie wystarczy;
2) proteiny - w zależności od zapotrzebowania (przy siedzącym trybie życia 0,75g /kg masy ciała, kulturyści nawet do 1,6 g/kg), to jest problem niemal wyłącznie osób mocno tnących dzienną liczbę kalorii (tzw. "diety odchudzające") lub nadzwyczaj ekscentrycznie komponujących swój jadłospis.
3) pozostałe (4) - wapń, witamina D, cynk, kwasy tłuszczowe Omega-3.
Dodać można słowo odnośnie 1) Dzisiaj całkiem spora liczba produktów posiada dodatek B12 więc nawet ktoś tego nieświadomy najprawdopodobniej nigdy nie nabawi się jej niedoboru, przykładowo nawet w takim produkcie, który właśnie mam ręce jest 0,5 mikrograma kobalaminy (Be Power Mojito Energy Drink z Biedronki, 0 kcal). Nie jest to szczególnie drogi suplement, pewnie producenci się zorientowali, że warto ją dodawać choćby aby dopisać na etykiecie "B12", choćby z powodu ceny. Oczywiście w przypadku diet wege lepiej nie kombinować tylko suplementować, im większe dawki tym lepiej, nie da się przedawkować (choćby 5000% dawki referencyjnej dziennej, jest słabo przyswajalna).
Jeszcze odnośnie 2) Spożywając jednego dnia więcej protein, kolejnego już nie ma takiej konieczności, organizm w tej kwestii przystosowuje się naturalnie, magazynuje odpowiednia pulę aminokwasów. Ciężko sobie wyobrazić aby ktoś chcący realizować jakikolwiek model żywieniowy nie korzystał w dzisiejszych czasach np. z jednej z dziesiątek aplikacji na komórkę służącej monitorowaniu spożywanych produktów. Od razu widać ile gramów białka ( i wszelkich innych związków) się spożywa, z wielką dokładnością, bazy produktów tych aplikacji są już potężne, można dodawać własne. W skrajnych przypadkach można na dietach wege suplementować białko roślinne (nie tylko sojowe), które może i jest trochę słabiej przyswajane co nie znaczy, że niepełnowartościowe. Przykłady wege kulturystów (a więc z maksymalnym zapotrzebowaniem) stosujących ta metodę podałem wcześniej. Osobiście już się nawet trochę rozleniwiłem, nie wpisuję już tego ale polecam, wiem że dostarczam protein z nawiązką.
Do 3) W zasadzie dotyczy to każdego człowieka, gdzieś czytałem nawet, że niedobory tych mikro i witamin częściej dotyczą wszystkożerców niż z wegan. Oliwa z oliwek nie tylko poprawia trawienie (np. dużych ilości warzyw) ale jest bogatym źródłem Omega-3. Cynk to sezam, pestki dyni, kakao, nerkowce, słonecznik oraz olej lniany. Witamina D jest dodawana zdaje się obowiązkowo do płatków śniadaniowych, najlepiej też posiadać w ramach suplementu, podobnie jak wapń.
Wszystko ponadto już uważam za lekkie fanaberie, a wegeżercy mają raczej skłonności do przesadnego popadania w suplementację wszystkiego mnie nie wyłączając.
Rodica napisał(a):Według mnie, ryzyko skażenia produktów pochodzenia zwierzęcego jest mniejsze. Pasza dla zwierząt jest sprawdzana pod kątem zawartości mitotoksyn.Przydałoby się coś na poparcie tej opinii, wydaje się na pierwszy rzut oka mocno odrealniona. Dla zwierząt przeznaczane są produkty najniższej jakości, często odrzuty, to czego nie można upchnąć ludziom ze względu na regulacje prawne lub walory estetyczno-smakowe. Skąd pogląd, że to pasza dla zwierząt jest sprawdzana pod kątem mikotoksyn a nie produkty przebaczone do konsumpcji przez człowieka? Nie badałem dokładnie tematu ale wydaje się, że to żywność przeznaczona dla ludzi podlegać będzie znacznie bardziej restrykcyjnych normom niż pasze zwierzęce. W badaniu, które linkowałem w poprzednim poście było nawet nadmienione odnośnie sposobów próbkowania na obecność mikotoksyn i badaniach ukierunkowanych w tym celu. Dotyczyło to produktów spożywczych dla ludzi
Rodica napisał(a):Po mięsnym posiłku jesteś bardziej wydajny.
A co znaczy wydajny? Białka nie są podstawowym źródłem energii, własciwie są wykorzystywane jedynie "awaryjnie" gdy nie jest dostępny glikogen mięśniowy/wątrobowy. Proteiny są przede wszystkim budulcem tkanek i narządów.
Na szybko, "na kolanie" znalazłem w formie uproszczonej o pozyskiwaniu energii przez organizm - energia.
Generalnie białka w jakimś istotnym stopniu są wykorzystywane do pozyskania energii dopiero po 60-90 minutach intensywnego wysiłku, a nawet wtedy stanowią zaledwie do 15% źródła energetycznego. W zależności od zasobów glikogenu u danego człowieka. Podsumowując, nie ma natychmiastowego przypływu energii po spożyciu produktu mięsnego gdyż ani nie zostanie strawiony w sensownym czasie ani nie będzie istotnym źródłem energii już jako budulec organizmu. Efekt sytości (siły?) prawie na pewno wiąże się tylko z odczuciem wypełnienia pustego żołądka.
Rodica napisał(a):Od ilu lat? Od dwóch?
Już niedługo zacznie się 6 rok, w tym 2 lata 100% wegan ale nie obecnie bo mam okazjonalnie słabość do serów żółtych i zdarza mi się zjeść coś pieczonego z jajami. Nie ma to jednak znaczenia, wiele osób przez dziesiątki lat bez problemow stosuje diety wege. Wystarczy pamiętać o trzech punktach, które wymieniłem na początku, a w zasadzie B12 może być jedynym prawdziwym problemem w dłuższym okresie czasu. Wszystkie pozostałe niedobory pojawić się mogą równie dobrze u wszystkożercy, cięzko to wyłacznie wiązać z dietami wege.
Voodoo People


