Joker napisał(a):pilaster napisał(a): Ciekawe jaki poważny biznesmen godzi się z tym, aby tracić 1/6 towaru w trakcie transportu.
Zgoda armatora czy organizatora wyprawy na śmiertelność niewolników w transporcie nie ma żadnego znaczenia.
Przeciwnie, żaden inwestor nie będzie tolerował mniejszych zysków, skoro mogą one być większe. To podstawowe prawo ekonomii. Pieniądze zawsze przepływają tam, gdzie przynoszą największy dochód. Gdyby o niewolników w czasie transportu dbano na tyle, żeby zminimalizować te horrendalne straty, zyski byłyby dużo wyższe
Cytat: również wśród załogi tych statków śmiertelność była na zbliżonym poziomie (choroby).
Czyżby jednak warunki dla niewolników wcale nie były takie straszne?
Tak czy inaczej jest podstawowa różnica. Dla inwestora niewolnik to zysk. A załogant na żaglowcu to koszt. O co on będzie bardziej dbał?
[/url]
Cytat:typowy statek niewolniczy (rycina)[url=https://en.wikipedia.org/wiki/Slave_ship]
Slave ship (Wiki)
Oczywiście Joker zdaje sobie sprawę, że takie statki nigdy realnie nie istniały i po prostu fizycznie istnieć nie mogły? To jest tylko fragment kampanii propagandowej zwolenników abolicji, podobny w charakterze np do "strasznych zbrodni inkwizycji"
Cytat:W innej pozycji książkowej, która obecnie czytam są nawet wyższe.
Nie wystarczy czytać. Trzeba jeszcze myśleć. Mamy 500 osób na statku pokazanym na rycinie. Rejs z Afryki do Ameryki trwał wtedy kilkadziesiąt dni, powiedzmy 50. Każdy człowiek potrzebuje minimum 2,5 litra wody dziennie. Samej wody potrzeba zatem 2,5*500*50 = 62 500 litrów. Razem z konieczną rezerwą (żaglowiec to nie pociąg, nie kursuje według rozkładu), mamy 70-80 metrów sześciennych samej wody. Zważywszy że ówczesne żaglowce miały z reguły ładowność kilkuset ton, to...
Gdzie widzi Joker miejsce na kilkaset beczek z wodą na tym statku?
Do tego dochodzi żywność. Również dla 500 ludzi na dwa miesiące - można se samemu obliczyć
Teraz sam proces jedzenia i picia dla tych 500 ludzi stłoczonych jak śledzie w beczce. Jak to zorganizować? Przecież musieliby w tym celu przynajmniej usiąść. A miejsca brak. Rozkuwać ich wszystkich i wypuszczać na pokład? To się zbuntują.
Dalej. Skoro zjedli i wypili, to muszą się tego pozbyć. Ówcześni marynarze po prostu robili za burtę. Ale ci tutaj nie mieliby na defekację najmniejszych szans.
Etc, etc...
Jakkolwiek wyglądało przewożenie niewolników do Ameryki, to na pewno nie w taki sposób. No i oczywiście nie w takiej ilości.
Do Ameryki nie przewożono jednak tylko niewolników. Przewożono też np konie. I krowy. Świnie i owce. Nigdy w takich warunkach i w takim stłoczeniu jak na rysunku. Po prostu ktoś kto kupował konie, chciał koni, a nie końskich trucheł. Przewożono niewiele zarodowych osobników i rozmnażano po prostu je już na miejscu.
Z niewolnikami musiało być podobnie. Liczba 12 mln jest po prostu wyssana z palca. Chyba że Joker zechce wykazać, że w tym samym czasie przewieziono do AMeryki również 12 mln krów. I koni
Cytat:pilaster napisał(a):Zresztą do końca XVIII wieku do Ameryki przybyło z Europy nie więcej niż 200-300 tys ludzi. A z Afryki rzekomo ...kilkadziesiąt razy więcej.
Której Ameryki, Północnej czy Południowej, może Środkowej?
Do wszystkich Ówczesne środki transportu nie pozwalały na więcej. Ta liczba może być zaniżona, zwłaszcza dla XVIII wieku, ale nie więcej niż 2-3 razy
Zakotem
Cytat:Taki, dla ktorego przebicie na cenie towaru wynosiło 1000% i więcej, a transport towaru w takich warunkach, żeby się nie popsuł, wymagałby kilkukrotnego zmniejszenia przewożonej ilości.
Nic podobnego. Zyski zależały nie od tego, ilu niewolników załadowano w Afryce, ale od tego, ilu wyładowano w Ameryce. Im większe przebicie w cenie, tym mniejsze znaczenie kosztów transportu i tym większa presja, aby towaru docierało jak najwięcej. Żywego.
Sama siła rynku wymusza aby niewolnicy byli w czasie transportu dobrze traktowani. A na pewno lepiej niż członkowie załogi.

