pilaster napisał(a): To co Pan Janusz maksymalizuje? ilość kur, czy zysk?Oczywiście, że zysk, 1000 > 650, nieprawdaż?
Cytat:O karmieniu i pojeniu kur ZaKotem zapomniał? O amortyzacji ludowego wozu również?Amortyzacja jest wliczona w koszty transportu, koszt karmy - w koszt zakupu kury. Jeśli pilaster chce uwzględnić dodatkowe warunki, to niech uwzględni i pokaże, co się stanie.
Cytat:W podanym przykładzie wystarczy że Pan Janusz wsadzi do bagażnika 75 kur. Żadna nie zdechnie, a zysk będzie wynosił 1500 zł (cena sprzedaży) - 225 zł (cena zakupu) - 200 zł (koszty transportu) = 1075 zł, czyli więcej niż przy 100 kurach.Oczywiście nie. Pilaster se zmienił założenia. W przykładzie dość wyraźnie zaznaczyłem, że granica bezpiecznego przewozu to 50 sztuk. Nie 75. Gdyby można było bezpiecznie przewieźć 75, to niebezpiecznie można by 150. Przy 75 już trochę zdechnie, wprawdzie nie 1/4, ale, żeby była proporcja, 1/8, czyli 9 sztuk. Czyli zysk wyniesie (75-9)×20 - 200 - 225 = 855.
Cytat:Różnica jest jeszcze większa, kiedy uwzględnia się, że kurami w takcie podróży trzeba się zajmować - poić, karmić i sprzątać.Różnica jest mniejsza, bo koszt obsługi jednostki towaru zmniejsza się wraz ze zwiększeniem liczby jednostek.
Ogólnie dla każdego towaru - żywego czy martwego - istnieje optymalna wysokość strat i zawsze jest większa od zera. Przy zejściu poniżej tego poziomu wzrost kosztu magazynowania/transportu na jednostkę przekroczy wartość ocalonego towaru. Oczywiście rzadko ten poziom wynosi aż 1/4 czy 1/6, zazwyczaj to o wiele drobniejsze ułamki. Optymalna wysokość strat zwiększa się jednak wraz z marginesem zysku na jednostce, oraz gdy cena transportu/magazynowania jest porównywalna z ceną zakupu.
Cytat:Skoro w takich warunkach i z takimi stratami nie wożono krów i koni, to nie wożono też niewolników. Droższych niż konie, nie mówiąc o krowach.Nikt na handlu końmi i krowami nie osiągał przebicia 10 do 1. Dlatego, jak słusznie pilaster zauważył, za morza transportowano głównie egzemplarze rozpłodowe i hodowano resztę na miejscu. Z niewolnikami tak się nie robiło, bo człowiek jest beznadziejnym zwierzęciem hodowlanym. Gorszym nawet, niż słoń. Dlatego, podobnie jak słonie, ludzi bardziej opłaca się łapać, niż hodować. Gdyby było inaczej, niewolnicy dawno zostaliby "udomowieni" i powstałaby "rasa niewolnicza". Nic takiego jednak stać się nie mogło.
Cytat: nadal pozostaje kwestia organizacji samego procesu jedzenia picia i wydalania takiej stłoczonej masy w taki sposób, aby nie mieli okazji się zbuntować (na jednego marynarza przypadałoby ze 25 niewolników).Daje się żarcie we wiadrze i podają sobie dalej sami. Potem daje się drugie wiadro na odchody. Skucie łańcuchami raczej mocno utrudnia buntowanie.

