W sprawie rentowności handlu niewolnikami. Istnieje bardzo szczegółowa dokumentacja dotycząca około 70 transportów, w które zainwestowała kupiec z Liverpoolu, niejaki William Davenport. Jego zysk wyniósł około 17% (średnia z 25 lat działalności). Zdarzały się jednak różne podróże (trwały średnio 12-15 miesięcy). Rentowność wypraw pokazuje tabela na stronie 4 opracowania (w książce s. 304 )
źródło: David Richardsson, Profits in the Liverpool Slave Trade; The Accounts of William Davenport, 1757-1784
William Davenport 1757-1784 (trzeba chwilkę poczekać, wolny serwer chyba).
Oczywiście wyglądało to różnie w poszczególnych latach, w czasie wojny handel był bardziej ryzykowny więc i profit wyższy. Poszczególne wyprawy mogły kończyć się wielkim sukcesem (wspomniany Davenport w latach wojny w dwóch transportach 1779 i 1780 osiągał zysk na poziomie 73,5% oraz 147%).
Jeśli chodzi o pozyskiwanie niewolników, często polegało to na wielomiesięcznym opływaniu zachodnich wybrzeży Afryki gdyż nie byli dostępni w poszczególnych miejscach handlu lub nie prezentowali minimum zdrowia rokującego przeżycie podróży przez Atlantyk (na statkach niewolniczych zawsze był też lekarz oceniający ich stan zdrowia).
Współczynnik śmiertelności w transporcie nie był z całą pewnością zależny wyłącznie od stopnia upchnięcia. Raczej zależało to od stanu zdrowia danego niewolnika przy wejściu na pokład (często brano jakichkolwiek niewolników, był to rynek sprzedawcy) i możliwości zniesienia przez niego trudów transportu w skrajnie trudnych warunkach. Czy leżał bezpośrednio jeden przy drugim, czy przestrzeń byłaby dwukrotnie większa, ciężko to przekładać na bezpośrednie straty. Upychano więc na potęgę. Statki niewolnicze tym się podobno charakteryzowały, że smród czuć było od nich z odległości kilometra.
Pamiętać też należy, że był to 1/3 etapów handlu na linii Anglia-Zach. Afryka-Ameryki (głównie Indie Zach. dla Brytyjczyków). Najbardziej intratny ale nie całość w równaniu rentowności. Cały ten handel niewolnikami opisał w swoich pamiętnikach Olaudah Equiano, sam będący jego ofiarą.
ok wydaje, że robi się trochę za duży offtop, tyle na ten temat ode mnie.
źródło: David Richardsson, Profits in the Liverpool Slave Trade; The Accounts of William Davenport, 1757-1784
William Davenport 1757-1784 (trzeba chwilkę poczekać, wolny serwer chyba).
Oczywiście wyglądało to różnie w poszczególnych latach, w czasie wojny handel był bardziej ryzykowny więc i profit wyższy. Poszczególne wyprawy mogły kończyć się wielkim sukcesem (wspomniany Davenport w latach wojny w dwóch transportach 1779 i 1780 osiągał zysk na poziomie 73,5% oraz 147%).
Jeśli chodzi o pozyskiwanie niewolników, często polegało to na wielomiesięcznym opływaniu zachodnich wybrzeży Afryki gdyż nie byli dostępni w poszczególnych miejscach handlu lub nie prezentowali minimum zdrowia rokującego przeżycie podróży przez Atlantyk (na statkach niewolniczych zawsze był też lekarz oceniający ich stan zdrowia).
Współczynnik śmiertelności w transporcie nie był z całą pewnością zależny wyłącznie od stopnia upchnięcia. Raczej zależało to od stanu zdrowia danego niewolnika przy wejściu na pokład (często brano jakichkolwiek niewolników, był to rynek sprzedawcy) i możliwości zniesienia przez niego trudów transportu w skrajnie trudnych warunkach. Czy leżał bezpośrednio jeden przy drugim, czy przestrzeń byłaby dwukrotnie większa, ciężko to przekładać na bezpośrednie straty. Upychano więc na potęgę. Statki niewolnicze tym się podobno charakteryzowały, że smród czuć było od nich z odległości kilometra.
Pamiętać też należy, że był to 1/3 etapów handlu na linii Anglia-Zach. Afryka-Ameryki (głównie Indie Zach. dla Brytyjczyków). Najbardziej intratny ale nie całość w równaniu rentowności. Cały ten handel niewolnikami opisał w swoich pamiętnikach Olaudah Equiano, sam będący jego ofiarą.
ok wydaje, że robi się trochę za duży offtop, tyle na ten temat ode mnie.
Voodoo People


