Joker napisał(a): Szczyt hipokryzji wersja hard: Właściciel rzeźni dzwoni po straż pożarną w celu ściągnięcia kotka, który na terenie jego zakładu wszedł na drzewo i nie może zejść. W pomieszczeniach obok morduje się tysiące sztuk zwierząt dziennie. Koszt akcji w wysokości około tysiąca złotych pokrywa podatnik.
Język fanatyzmu wersja prolajf: sądy się przejmują, że komuś dom się na głowę zawalił, a dziesiątki tysięcy niewiniątek morduje się w holokauście aborcji. To jest właśnie przykład inflacji wyrażeń nacechowanych emocjonalnie.
Kotek nie jest jakimś tam "zwierzęciem", tylko jest członkiem ludzkiego społeczeństwa, niezależnie od prozaicznej przynależności gatunkowej. Pomagamy swoim, bo są swoi. Jakby weganin wszedł na drzewo, no to można by się zastanawiać, czy go ściągać, czy zostawić, a niech tam na drzewie żyje i liście żre. Chyba że drzewo jest pod ochroną, wtedy nie można mu na to pozwolić. Kotek jednak na pewno weganinem nie jest. I docenia pracę rzeźników.

