towarzyski.pelikan napisał(a): Tak więc kochany zefciu: problem się zwalcza, a wyzwanie się podejmuje. Czy wciąż twierdzisz, że chodzi tylko o emocjonalną różnicę, kiedy migrację przedstawiamy jako problem lub wyzwanie?
To jest emocjonalna różnica, ale wcale nie "tylko", bo różnice emocjonalne przekształcają się w różnice polityczne, jeśli tylko jakiejś emocji dozna dostateczna liczba ludzi. Problemy się nie tylko zwalcza, ale i omija. Jak widzę przeszkodę na drodze, to nie rozjeżdżam jej swoim małym czołgiem, po części dlatego, że nie mam małego czołgu, ale przede wszystkim dlatego, że ominąć przeszkodę jest łatwiej, niż w nią wjechać, choćby i czołgiem. Przy traktowaniu migracji jako problemu również pojawia się pokusa, aby problem ominąć, udawać, że żadnych imigrantów nie ma, tylko jacyś tam, nie próbować ich asymilować i integrować, a niech se tworzą getta, wolny rynek, panie, w ogóle co to kogo obchodzi, przecież ich wcale nie ma, a potem się okazuje że potomkowie tych imigrantów - którzy wszak sami już żadnymi imigrantami nie są, tylko urodzonymi w Polsce Polakami pochodzenia ukraińskiego, nepalskiego, bangladeszczowego itp. - nagle jacyś niezadowoleni są. A wtedy można tylko powiedzieć "ojejej, ale się porobiło, jak to dobrze, że już nie nasza kadencja".

