Błagam Was, nie chcę za ostro stawiać spraw, ani nikogo urazić, nawet nie za bardzo mam czas wdawać się w polemikę, ale rozmowa z mięsożercami o tym czy należy jeść mięso jest jak rozmowa z seksualnymi zwyrodnialcami o tym czy należy gwałcić kobiety.
Będą mieli argumenty, że przecież tak się robi, tak się robiło od wieków, że kobiety to nie ludzie, że są głupsze, że oni mają prawo do realizowania swoich potrzeb seksualnych, że kiedyś próbowali przestać gwałcić i wpadli w depresję.
Będą stawali na stanowisku, że owszem - możesz nie gwałcić kobiet jeśli nie chcesz, ale nie możesz zabraniać tego innym. Może nawet nazwą Cię antygwałto-nazistą, bo agresywnie wtrącasz się w ich niezbywalne prawo do gwałcenia innych.
I wszystko to by się działo, gdybyśmy żyli w społeczeństwie w którym gwałty na kobietach są legalnie i są czymś normalnym, codziennym - są społecznie akceptowane.
Jeśli ktoś nie wierzy niech wie, że w Holandii do niedawna istniała legalnie działająca partia podofilów.
Jest w tym coś diabelsko pokrętnego, że prawdziwy nazista, który codziennie urządza dla swojej przyjemności holokaust miliardów zwierząt ma czelność używać sformułowania wege-nazista względem osób, które nie mogą z powodu wrażliwości i czystości serca się na na to godzić.
Prawie każdy wegetarianin był na jakimś etapie swojego życia mięsożercą, więc nie chodzi o wywyższanie się, ale chyba nie można powiedzieć, że człowiek, który krzywdzi istoty żywe dla swojej przyjemności to ten sam gatunek istot, które poświęcają się, żeby niewinne, bezbronne istoty nie cierpiały.
Tak, w tym sensie są nadludzie i podludzie - czyli ci, którzy kierują się empatią w życiu i ci, którzy kierują się swoimi zwierzęcymi potrzebami, a cierpienie innych istot mają za nic.
Jeśli ktoś chce wiedzieć czy jest na dzień dzisiejszy nadludziem czy podludziem - niech obejrzy film z ubojni, których pełno jest w sieci. Niech obejrzy film o okrucieństwach ludzi na zwierzętach - okrucieństwach dla przyjemności bądź dla zysku.
Jeśli to go nie przekona do wegetarianizmu chociaż na chwilę, przynajmniej nie zapali w nim jakiejś lampki - będzie znał odpowiedź kim jest, choć mam poczucie, że większość podludzi, to tak naprawdę śpiący nadludzie.
Statystycznie najzdrowsi ludzie na świecie to wegetarianie, ale nawet gdyby tak nie było - i tak byłoby warto zostać wegetarianinem, bo cóż komuś po przetrwaniu kilka lat dłużej jako pełzający, mięsożerny robak, gdy może być może być krócej żyjącym, ale za to orłem, szybującym na skrzydłach nieśmiertelnych idei.
Bo bez wątpienia ktoś, kto poświęca swoje życie dla idei - staje się nieśmiertelny wraz z tą ideą. Staje się czymś więcej niż to krótkie życie i przekracza próg zwierzęcości. A może nawet człowieczeństwa, zależy jak je zdefiniujemy.
Przejście na wegetarianizm jest więc wejściem w nieśmiertelność. Wymuszona się nie uda. Musi wynikać z potrzeby serca, a to można pobudzić np. oglądając filmy z rzeźni (brutalna pobudka).
Ludzie zwykle robią to, co od nich społeczeństwo oczekuje - mogą rzucić raz do roku na Owsiaka i mieć poczucie, że mają dobre serca, ale to jest właśnie to, czego społeczeństwo oczekuje i nie ma to nic wspólnego z dobrocią serca.
Stanąć wbrew społecznym normom w obronie niewinnych, cierpiących zwierząt - to zupełnie inny gatunek literacki. Dla jednym science-fiction dla innych piękna codzienność.
Pozdrawiam Śpiących Nadludzi.
Będą mieli argumenty, że przecież tak się robi, tak się robiło od wieków, że kobiety to nie ludzie, że są głupsze, że oni mają prawo do realizowania swoich potrzeb seksualnych, że kiedyś próbowali przestać gwałcić i wpadli w depresję.
Będą stawali na stanowisku, że owszem - możesz nie gwałcić kobiet jeśli nie chcesz, ale nie możesz zabraniać tego innym. Może nawet nazwą Cię antygwałto-nazistą, bo agresywnie wtrącasz się w ich niezbywalne prawo do gwałcenia innych.
I wszystko to by się działo, gdybyśmy żyli w społeczeństwie w którym gwałty na kobietach są legalnie i są czymś normalnym, codziennym - są społecznie akceptowane.
Jeśli ktoś nie wierzy niech wie, że w Holandii do niedawna istniała legalnie działająca partia podofilów.
Jest w tym coś diabelsko pokrętnego, że prawdziwy nazista, który codziennie urządza dla swojej przyjemności holokaust miliardów zwierząt ma czelność używać sformułowania wege-nazista względem osób, które nie mogą z powodu wrażliwości i czystości serca się na na to godzić.
Prawie każdy wegetarianin był na jakimś etapie swojego życia mięsożercą, więc nie chodzi o wywyższanie się, ale chyba nie można powiedzieć, że człowiek, który krzywdzi istoty żywe dla swojej przyjemności to ten sam gatunek istot, które poświęcają się, żeby niewinne, bezbronne istoty nie cierpiały.
Tak, w tym sensie są nadludzie i podludzie - czyli ci, którzy kierują się empatią w życiu i ci, którzy kierują się swoimi zwierzęcymi potrzebami, a cierpienie innych istot mają za nic.
Jeśli ktoś chce wiedzieć czy jest na dzień dzisiejszy nadludziem czy podludziem - niech obejrzy film z ubojni, których pełno jest w sieci. Niech obejrzy film o okrucieństwach ludzi na zwierzętach - okrucieństwach dla przyjemności bądź dla zysku.
Jeśli to go nie przekona do wegetarianizmu chociaż na chwilę, przynajmniej nie zapali w nim jakiejś lampki - będzie znał odpowiedź kim jest, choć mam poczucie, że większość podludzi, to tak naprawdę śpiący nadludzie.
Statystycznie najzdrowsi ludzie na świecie to wegetarianie, ale nawet gdyby tak nie było - i tak byłoby warto zostać wegetarianinem, bo cóż komuś po przetrwaniu kilka lat dłużej jako pełzający, mięsożerny robak, gdy może być może być krócej żyjącym, ale za to orłem, szybującym na skrzydłach nieśmiertelnych idei.
Bo bez wątpienia ktoś, kto poświęca swoje życie dla idei - staje się nieśmiertelny wraz z tą ideą. Staje się czymś więcej niż to krótkie życie i przekracza próg zwierzęcości. A może nawet człowieczeństwa, zależy jak je zdefiniujemy.
Przejście na wegetarianizm jest więc wejściem w nieśmiertelność. Wymuszona się nie uda. Musi wynikać z potrzeby serca, a to można pobudzić np. oglądając filmy z rzeźni (brutalna pobudka).
Ludzie zwykle robią to, co od nich społeczeństwo oczekuje - mogą rzucić raz do roku na Owsiaka i mieć poczucie, że mają dobre serca, ale to jest właśnie to, czego społeczeństwo oczekuje i nie ma to nic wspólnego z dobrocią serca.
Stanąć wbrew społecznym normom w obronie niewinnych, cierpiących zwierząt - to zupełnie inny gatunek literacki. Dla jednym science-fiction dla innych piękna codzienność.
Pozdrawiam Śpiących Nadludzi.

