towarzyski.pelikan napisał(a): Jeśli to połączysz z faktem, że elity propagują określony sposób myślenia, np. teraz człowiekowi o wysokim statusie społecznym wypada:
- mieć liberalne poglądy
- być bardzo pro-eco
- obywatelstwo globalne stawiać wyżej niż obywatelstwo państwowe
- być ateistą lub ew. wyznawać jakąś wiarę w bliżej nieokreśloną duchowość
etc.
to wyjdzie Ci miękki totalitaryzm. Człowiek, który będzie chciał zachować/zyskać wysoki status społeczny, będzie musiał się tej modzie podporządkować.
Bo oczywiście nigdy w żadnej innej epoce człowiek chcący zachować/zyskać wysoki status społeczny nie musiał się żadnej modzie podporządkowywać?
Cytat:Każdemu człowiekowi zależy na akceptacji i uznaniu, więc człowiek, który nie doświadcza tej akceptacji i uznania w innym obszarze (w normalnym świecie: relacje rodzinne, romantyczne, przyjacielskie), to będzie tego szukał w wielkim świecie. Lajki od znajomych na fejsie więcej znaczą (masz z tego większy zysk) niż aprobata ze strony ukochanej lub przyjaciela. Z tego drugiego nie masz "realnej", namacalnej korzyści, nikt tego nie widzi, że ktoś zaaprobował Twój pomysł, postawę, zachowanie. Nie przekłada się to na Twoją reputację.
Jeśli dla kogoś lajki od fejs-znajomych znaczą więcej niż aprobata ze strony ukochanej lub przyjaciela, no to będzie pracował na te lajki i z dużym prawdopodobieństwem będzie je miał. Jak ktoś bardzo chce pieniędzy, to pracuje dla pieniędzy i ma pieniądze. Jak ktoś pożąda sławy, to pracuje na sławę i ją ma. Jak ktoś pożąda życia rodzinnego, to ukierunkowuje tak swoje działania i ma szczęśliwą rodzinę. No kurwa, rzeczywiście to straszny totalitaryzm, jeśli każdy ma to, na co zapracowuje. Co za niesprawiedliwość!
Cytat:W normalnym świecie człowiek cenił ocenę innych osób, ponieważ dzięki temu mógł się rozwijać. Konstruktywna krytyka od osoby bliskiej, zaufanej to coś pozytywnego, dzięki czemu możesz stać się lepszym człowiekiem. Dziś jednak ludziom już coraz mniej zależy na wewnętrznym rozwoju, a coraz bardziej na statusie zewnętrznym (reputacji). Sposób myślenia jest taki: im bardziej mnie lubią, tym lepszym jestem człowiekiem. I ludki tę lepszość dostrzegają również na płaszczyźnie moralnej. Opinia społeczna zastępuje funkcję, którą dotąd pełniło sumienie. Bóg jest sędzia sprawiedliwym, który za dobre wynagradza, a za złe karze. I tym Bogiem jest społeczeństwo.
Ale jak konkretnie nagradza i karze? Że nagradza, no to ok, najpopularniejsi - a więc nieliczni w tłumie - juduperzy zarabiają na oglądalności. A z karami jak jest? Płacę drożej za benzynę, bo nie mam lajków na fejsie? Nie wpuszcza mnie do sklepu, bo nie mam filmików na judupie? Ciebie do pracy nie przyjmą, bo masz negatywną repę na ateista.pl? Jakie realne niemiłe konsekwencje czekają kogoś, kto daną społeczność ma w dupie?