ErgoProxy napisał(a): E, nie. Naród to jest zbiór wspólnot plemiennych zaludniających dane państwo, wyedukowanych do jednej tożsamości, jednej kultury, a w wypadku Polski nawet jednego języka.
Szwajcarzy, Katalonowie, Kurdowie, Cyganie, obywatele RON (zwłaszcza to "O"), Belgii czy Federacji Rosyjskiej. Oraz Żydzi przez większą część swojej historii. Drobny wybór wyjątków, znalazłoby się więcej.
Cytat:Naród to jest glajszacht, kolektyw, masa, zupa i pulpa - podczas gdy plemię to jest mniej więcej naturalna formacja społeczna, tzn. taka, jaką jeden człowiek jest z grubsza w stanie ogarnąć, bo ona w miarę nieduża jest i hierarchicznie zorganizowana.
A państwo to rozszerzenie domu, pola, najblższej okolicy. Słowiańskie "kraj, kraina" pochodzi od brzegu (kraja) horyzontu, czyli odnosi się do obszaru widnokręgu. Terytorium, które jednostka może ogarnąć wzrokiem na raz, co najwyżej (?!) z dachu albo z wieży, ale nie dalej. Wszystko ponadto to abstrakcja.
Cytat:Dlatego plemienia, wspólnoty rodowej to mogą bronić konserwatyści. A pojęcie Narodu to jest wstęp do kosmopolityzmu - kosmopolityzm na skalę plemienną właśnie.
Dziwna definicja konserwatysty, który musiałby się odnosić do formy wspólnoty, która w naszej okolicy została wypleniona jakieś 1000 lat temu, plus minus 50. O ile wspólnoty rodzinne i rodowe funkcjonują w różnych skalach (od tej "atomowej" do pozostałości dynastii szlacheckich czy tzw. arystokracji pieniężnej), to plemiona z jakimiś "wodzami", "szamanami", "totemami" czy innymi oznakami identyfikacji to już tylko w okolicach stadionowych się trzymają. Reszta tych oznak już w czasach przedchrześcijańskich przeszła o szczebel wyżej, na "wodza wszystkich wodzów", "szamana wszystkich szamanów", "herb wspólnoty ponadplemiennej" i takie tam.
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Koh 3:1-8 (edycje własne)
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!

